W czym tkwi fenomen Motorstorma? Grałem w dema jedynki i dwójki, i ot, zwykły arcade bez większych udziwnień. Ani to fizyki jakiejś rewelacyjnej nie miało, ani modelu zniszczeń. Jedyne co, to otoczka offroad.
+ Różne klasy pojazdów i każda z nich dzięki odpowiednio skonstruowanym levelom jest w stanie wygrać wyścig.
+ Utrudnienia na trasach. Błoto spowalnia małe pojazdy, wprowadza w poślizgi, ogranicza widoczność i pozwala na przykład motorom wybijać się z kolein tworzonych przez jadące przed nimi ciężarówki
. W pacific rift doszła jeszcze woda i lawa. Chłodzą silnik albo go przegrzewają.
+ Chaos na mapie. Dzięki "gumowemu AI' niezależnie od tego jak nam idzie, cały czas przeciwnicy dopasowują się do naszych możliwości. Dzięki temu przez cały wyścig od początku do końca toczy się z nimi walkę.
+ Poczucie pędu. W zasadzie cały czas jeździ sie na granicy śmierci, słysząc sygnał alarmowy od przegrzanego dopalacza
+ Klimat.
+ Projekt poziomów.
+ Przystępny model jazdy
+ Wypadki. Teraz już może nie robią takiego wrażenia jak kiedyś, ale motorstorm pokazał nową jakość. Samochody rozpadały się na dziesiątki jeśli nie setki części i jadąc co chwila było się świadkiem efektownych kraks .
+ SOUNDTRACK
Tak więc dla mnie największym plusem jest chaos, który panuje w każdym wyścigu. Cały czas pędzi się na granicy śmierci po klimatycznych levelach i walczy o pozycję. Najlepszy i najbardziej klimatyczny arcade racer ever
(Tak jak inni wspomnieli, dema nie oddają jakości finalnej wersji gry. Są przygotowane na starszych wersjach silnika)
Ale to dotyczy tylko pierwszych dwóch części. Apocalypse to moim zdaniem porażka i nie dziwią mnie wyniki sprzedaży. Dostałem tą gre w plusie a i tak jej nie ukończyłem..
Trailer dobrze obrazuje moje wypociny:
A teraz wystarczy wobrazić to sobie na ps4:
I mamy największego masakratora graficznego wszechczasów, a zupełnie przy okazji jedną z najlepszych gier w ogóle