Normalnie publicznymi drogami dojeżdżają, czy to na serwis, czy z OS-u na OS, są uczestnikami ruchu i mają niby jechać zgodnie z przepisami. Tak było w Mikołajkach, może w bardziej cywilizowanych krajach, gdzie infrastruktura jest lepsza, mają zamknięte drogi, albo dojeżdżają jakimiś polnymi, chociaż wątpię, na pewno wygląda to wszędzie tak samo. Ale chyba to nie jest jakiś problem, bo raczej nikt się nie spóźnia, zakładając, że się auto nie zjebie i nie stoisz w szczerym polu próbując je naprawić.
Rajd samochodowy dzieli się na wytyczone przez organizatora dojazdówki i odcinki specjalne (OS). Dojazdówka to trasa przebiegająca po otwartych dla ruchu drogach, na której obowiązują zawodników normalne przepisy. Załogi mają na jej pokonanie określony czas. Jest on ustalony tak, by nie musiały łamać ograniczeń prędkości. Dojazdówka służy do przemieszczania się pomiędzy odcinkami specjalnymi, strefą serwisową, startem i metą rajdu.
Czyli jakoś to mniej więcej obliczają, żeby zdążyć. Mikołajki były zablokowane totalnie, więc musieli dobrze liczyć.
Mnie wyprzedzał w zeszłym roku poboczem Solberg, ale widziałem też, że stali w korku zawodnicy, więc chyba nie ma tak źle.