nie mam za bardzo na co narzekac
To w tym temacie dodam, że miałem w zeszłym tygodniu ciekawe zdarzenie. Na spotkaniu służbowym pojawiła się pani (tak, pani, prawdziwa, zjawiskowa dama), gdzie po jego zakończeniu prawie każdy ze współpracowników wymownie i potwierdzająco patrzył sobie w oczy, jakby wiedząc, że miał przed chwilą do czynienia z istotą niemalże idealną. Chcąc porównać tę kobietę do powszechnie znanych, napisałbym, że stanowiła miks ponętności Monici Bellucci, zadziorności i uroku młodej Zety-Jones wraz z nutą delikatności Audrey Hepburn i kształtami Jennifer Love-Hewitt, co i tak stanowi krzywdzące porównanie, do tego niezwykle zwiewnie i elegancko ubrana w żakiecik oraz spódnicę ponad kolana. Delikatny dekolt układający się w kształt cudownie zaokrąglonych kształtów na wysokości naszyjnikowego wisiorka składał obietnicę jędrnych i kształtnych piersi, czarne szpilki dodawały zadziorności oraz wysmuklały i tak piękne nogi niosące te na oko 170 cm kobiecego ideału. Wyobraźcie sobie najbardziej wysublimowany full hd classy office porn z najlepszymi dupami o brzoskwiniowej cerze, a i tak przy niej by bledły. To wszystko i tak nic. Gdy się odezwała, okazała się być niezwykle elokwentna, rozmowna, składała w czystym akcencie i idealnej wymowie złożone zdania, formułowała wyszukane argumenty, nawet znalazła się świadcząca o inteligencji jedna dobra i krótka riposta. Co najlepsze, nie była tłem w stylu asystentki głównego przedstawiciela spisującej protokół i listę obecności, była główną postacią z dwoma przydupasami, którzy byliby godni co najwyżej zlizywać kibel w firmie na jeden jej ruch małego palca i najwyraźniej starannie wyselekcjonowanymi, aby specjalnie odwracać uwagę swoją brzydotą od wybuchu supernowej zbliżającego się w głowach zebranych samców. Nie dowierzając wyglądowi i zachowaniu zacząłem szukać skaz na diamencie: może krzywy zgryz - nie kur**, jest idealnie, prościutkie perłowe ząbki, uśmiech jak milion dolarów, może rży jak świnia - nie, aksamit głosu kruszy najtwardsze serca wieloletnich służbistów. Nie widziałem stóp w tych eleganckich bucikach, więc obstawiam powykrzywiane halluksami paluchy z wrośniętymi paznokciami - no musi być kur** coś, jakaś pajęczynka, mechaniczna blizna na porcelanowym policzku z pietyzmem wyrzeźbionej lalki.
Gdyby przyszło mi spotkać się z nią po raz kolejny, chyba poprosiłbym o przydzielenie innego tematu dla dobra firmy, nie mógłbym zachowywać się profesjonalnie, przecież w sytuacji służbowej sam na sam kupiłbym od niej pół projektu po rujnującej cenie za jedno skinienie i lekki uśmiech.
Tak, obcowanie z kobiecym pięknem w czystej postaci to sytuacja, w której ewidentnie nie można narzekać.