W sumie chyba gdyby nie wojny religia dziś nie byłaby na tak silnej pozycji. Wiadomo, że w obliczu zagrożenia i refleksji nad swoim życiem oraz mając w perspektywnie tylko śmierć ludzie zaczynają się modlić i spowiadać, prosząc o łaskę, przebaczenie i rozgrzeszenie byleby tylko zyskać jeszcze trochę życia. Gdyby nie było zagrożenia ludzie nie modliliby się, nie chodzili do świętych miejsc, a więc i sam kościół schodziłby na dalszy plan. Ja tam się dziwię, że ludzie wierzą w zabobony z przed 2000 lat kiedy to każda dziedzina życia była na innym poziomie niż jest dzisiaj. Ludzie umierali, a inni dorobili do tego religię. Nie bójcie się umierać, jest raj, będzie wam dobrze. Śmieszne jest, że ludzie za wszystko dziekują bogu.
Trochę naciągasz. Człowiek jako istota świadoma, nie podążająca stricte i tylko zgodnie z instynktem, z pojmowaniem rzeczy o wiele wyższej, niż ameby chce i próbuje nadawać sens swojemu istnieniu oraz zadaje pytania nie tylko w obliczu bezpośredniego zagrożenia. Ocieramy się tutaj o tematy gargantuicznych rozmiarów, gdzieś w tym dochodząc w prostej linii do starcia na linii nauka/wiara, ale można bezpiecznie założyć, że sens i wartościowanie życia dla każdego człowieka jest sprawą stricte indywidualną. Odważnie jednak stwierdzę, że większość ludzi odrzuca myśl o tym, że ze śmiercią ciała fizycznego wszystko się kończy i teraz po prostu nadchodzi czas gryzienia piachu oraz wpierdalania przez robaki, dochodzą do tego uczucia, człowiek nie jest maszyną z trybem on/off, zwykle nie potrafi przyjąć do wiadomości, że po prostu się urodził, ma przeżyć i umrzeć w myśl "zdechniesz i co z tego, nic z tego". Wiara sama w sobie nie jest rzeczą złą, potrafi napędzać, jestem gotów stwierdzić, że niejednokrotnie trzyma w ryzach ludzkie postępowanie, które pozbawione wszelakich norm, wartości i zubożone do fizycznego aspektu siałoby gehennę i spustoszenie. Czy ktoś przy tym się oszukuje? Być może, ale jeśli nie wadzi nikomu i żyje w zgodzie ze sobą, nic mi do tego. Oczywiście nic nie jest czarno-białe i radykalizmowi oraz wszelakim odchyłom narzucającym siłą swoją wolę i przekonania ludziom, którzy chcą się trzymać od tego z daleka mówię nie, to jednak w praktyce jest niewykonalne. Dochodzą jednostki słabe, z wypranymi mózgami, którym odpowiednie postępowanie oraz wola zostały od małego zaszczepione. Myślę jednak, że przy dobrych wzorcach i normach postępowania w środowisku, wzajemnym szacunku trudno o stworzenie zbrodniczej patologii. Trudny, ogromny temat i nie czuję się kompetentny na grube polemiki, ot takie moje odczucia w tym temacie.