Jak robiłem w projektach na pełen etat, a różnica wieku między współpracownikami była znaczna, to bezpiecznie puszczano jakieś szczochy rmfowe, bo starym nie pasowało młode brzmienie, a nam Al Bano, czy radiowe pogaduchy w akompaniamencie suchych żartów. W rezultacie prania mózgu młodzi przeprowadzili akcję sabotażową i tak namieszali w radioodbiorniku, że starzy nie potrafili potem ustawić. Od tamtej pory każdy słuchał, czego chciał na słuchawkach, chociaż i tak nie było za dużo czasu w ogromie biegania między działami i jeżdżenia w teren. Za to wydatnie wpływało na efektywność w pracy. Skupienie na zadaniu, w słuchawkach filmowe soundtracki i o zgrozo na koniec dnia mogłem powiedzieć: przyjemna robota.