Zapowiedź portu Pikmina uświadomiła mi pewne rzeczy.
Po pierwsze, że WiiU było porażką finansową, ale teraz Nintendo ładnie odrabia sobie te straty remasterami, które schodzą w milionach - zatem koszt wyprodukowania gier na WiiU już wielokrotnie się zwrócił.
Po drugie, że WiiU mogloby żyć dłużej i cieszyć się lepszą sprzedażą, gdyby dostało więcej remasterów z Wii i Gamecube'a, aby wypełnić luki wydawnicze. Niby wyszly Zeldy HD, ale to było za mało. Trylogia Metroid Prime HD wydana na premierę mogłaby przekonać trochę graczy. Podobnie Super Mario Sunshine HD i parę innych tytułów służących do załatania dziur w planie wydawniczym. Szczególnie gdyby dostały nową zawartość w bonusie.
Po trzecie, najmniej oczywiste, że sukces Switcha został zbudowany w dużej mierze właśnie na porażce WiiU. Dzięki tym remasterom Nintendo ładnie wzbogaciło swój plan wydawniczy. Porażka WiiU sprawiła, że na start konsoli wyszły, do teraz rewelacyjnie się sprzedające, Zelda oraz Mario Kart 8. Te dwie gry nadal nabijają sprzedaż Switcha. Gdyby WiiU nie zaliczyło takiego faila i sprzedało się powiedzmy na poziomie N64 (czyli w liczbie okolo 30 mln), to pewnie żyłoby rok dłużej, a Swich mógłby nie doczekać się aż tylu portów (Zelda wyszłaby wtedy w 2016). Zatem paradoksalnie dotkliwa porażka WiiU sprawiła, że Nintendo wyszło na tym lepiej, niż gdyby konsola poradziła sobie w miarę ok.
Edit: Po czwarte, że następna konsola Nintendo nie będzie miała tak łatwo. Chyba że Nintendo zacznie wypuszczać remastery exów ze Switcha
Co o tym myślicie?