Dzisiaj rozmawiałem z kolegą odnośnie konsol nadchodzącej generacji oraz o systemach tak z 3-4 generacje temu.
Zastanawialiśmy się nad jedną kwestią. Jak to jest, że PS4, PS5 i konkurent w postaci Xboxa już na starcie są zapóźnione w stosunku do komputerów? Pamiętacie jeszcze czasy PS1? PS2? PS3? Blacharze się ślinili tylko do tych maszynek i przez długie lata marzyli, aby ich trupy mogły wygenerować taką jakość. Co się stało od obecnej generacji? Czy ktoś poważnie rozważa zakup takiego, nie boję się użyć tego słowa, szrotu jakim ma być ten cały S? Przecież to jest kpina wydawać takie coś w 2020 roku. Zarówno PS5 jak i X są słabe w porównaniu do mocnych blach, ale ten cały S to żart.
Czy naprawdę aż takim problemem jest cena? Od dobrych 25 lat konsole na starcie nie przekraczają granicy 500 $, za wyjątkiem PS3. Ja przepraszam bardzo, ale zarówno my, jak i zachód przez to ćwierćwiecze staliśmy się zamożniejsi, więc jakbym dostał na day1 konsolę, która by połykała komputery z biurkami, na których stoją, powiedzmy za 700$ to raczej nikt by nie zbiedniał zbytnio. Gry mają być po 70$ (tak 1, słownie jedna gra, za 70$), a konsola za...250 (tak M$). Ludzie co roku kupują jakieś śmieszne telefony za 1k$, a raz na 6-7 lat nie mogą wywalić 600 czy 700 $ na next gena? Nie kapuję tego. Za 3 lata dostaniemy PS5 Pro i Xboxa XXX series XXX i jeszcze najlepiej bez wejścia na płytki, bo ubierzemy to pod płaszczykiem wygody, ekologii, patchy 100gb day 1 i innych bezdetów. Niestety, ale z coraz większą nostalgią spoglądam na minione generacje. Nie, nie chodzi mi o nudny slogan "kiedyś gry były lepsze", bo nie były, ale o zwykłe podejście do konsumenta.