Kupiłem przed premierą, ukończyłem stosunkowo niedawno. Niesamowicie wymęczyła mnie ta gra.
Początek jest znakomity. Powiedzmy, że pod koniec też gra trzyma poziom, ale ten farsz wypełniający środek...
Co ciekawe, oryginał z lat dziewięćdziesiątych przeszedłem i bawiłem się bardzo dobrze. Nie było to moje top 4, czy nawet top 40, na Szaraczku, niemej uznajmy, że był to kawał porządnego jRPG. FF VII REmake wystawiłbym sumienne 8/10. Bawiłem się bardzo dobrze, ale w
Rebirth kompletnie popsuto balans pomiędzy znakomitą walką (bo ta jest świetna), klimatyczną przygodą, a tymi wszystkimi bzdurami, które powinny być co najwyżej opcjonalnymi minigrami, jak w Yakuzie.
Ja tam lubię japońszczyznę, nie mam problemu z tym, że typowy jRPG klimatem odbiega od takiego
Demon's Soul, ale tu wrzucili tego za dużo. Jeszcze te wygłupy w pobliżu plaży ostatecznie ujdą, ale później co rusz dostajemy tego typu "atrakcje".
Jak już jedna niedorzeczność się skończy, to nagle przez kilkadziesiąt minut ustawiasz skrzynie tak, by otrzymać przedmiot, który popcha tę fabułę do przodu...
I jak czytam te wszystkie opinie, że GOTY, że mocne 9/10 - w porządku, miłej gry. Nie każdemu jednak tytuł musi podejść.
Rzecz jasna gra ma swoje mocne strony, uroku jej nie można odmówić. Muzyka i udźwiękowienie to poezja. Niestety całość była mocno ciężkostrawna na tyle, że zastanawiałem się, czy w ogóle ją ukończę...
Zawód roku. Zabawnie też czyta się, jaka to mapka jest cudowna, ile na niej aktywności i atrakcji, ale jak już w FC/AC widać wieże które trzeba aktywować to nagle optyka się zmienia i :jak zwykle naj**ne znaczników, bo nie da się inaczej.
I żeby nie było, że ta pozycja to 4/10, albo coś w ten deseń. Jednak po świetnej poprzedniczce liczyłem, że będzie jeszcze lepiej w kontynuacji i otrzymam coś z pogranicza 9/10.