Teraz ja:
Część lepsza od Ep. I i II, do starej trylogii dużo brakuje. Podobała mi się rola Padme, ogólny tragizm, zagubienie, itd. Coś chyba zarysowane, że Padme mogłaby sprzyjać Separatystom, ale Lucas nie rozwinął. Anakin byłby fajny, gdyby nie drewniany Christiansen i jego pełne ekspresji sceny. Większość scen Anakin/Padme leży właśnie z jego powodu, bo Portman sobie dobrze radzi. Co jeszcze? Niesamowicie wkurzający Jackson - Windu to najbardziej buracki rycerz Jedi jakiego widziałem. Dobre sceny z Kanclerzem i Yodą. Generał Grivious wydał mi się bardziej komiczny niż groźny.
Tak jak przedmówca, uważam że za dużo tego było. Co ciekawe, patetyzm nie męczył, męczyły sceny Anakin/Padme. Masakra Jedi jest niesamowicie mocną sceną. Nierozwinięty wątek z Quin-Gonem, zabrakło tej sceny w której przemawia do Yody. Cała końcówka to ukłon w stronę starszych fanów - trochę niezrozumiałe, Lucas jest obrażony na "starych" za krytykowanie nowych części.
Film dobry, ale nie bardzo dobry.