Przez cały czas z PS3 brakowało mi jednej gry - odpowiednika, a najlepiej kontynuacji Onimusha. Okazało się, że taka gra jest i nazywa się Genji: Days of Blade.
Kolejna pozycja z moich wielkich peestrójkowych zaległości, launch title (BCES-00002) - druga gra w historii PS3 wydana w Europie. Dlatego ją przegapiłem.
Nie mam pojęcia, jak została przyjęta, ale osobiście po skończeniu mam o niej dobre zdanie. Klasyczna, typowo "onimushowska" gra, japońska do bólu od początku do końca. Długa i trudna (ponad 12 h na liczniku miałem). System walki dość prosty, ale szybki i płynny - skojarzył mi się z DMC (tymi starymi, japońskimi) - podobał mi się. Elementy RPG z levelowaniem postaci i broni. Cztery postaci, które w każdej chwili można przełączać (real time). Sporo ukrytych pierdółek. Dużo bossów, mających kilka pasków energii/postaci (niby go pokonałeś, a tak na prawdę boss transformuje się w kolejną ulepszona wersję) - typowo, jak to u japońców. Mniejszy minus: trochę za mało kombinowania z przedmiotami, czyli mamy zdecydowany nacisk na sieczkę. Większy minus: bardzo brakuje NG+, aż się prosi, żeby levele postaci i broni przechodziły dalej, i startujemy od nowa z odpowiednio dopakowanymi przeciwnikami. Największy minus: wkurwiająca kamera. Robisz skok nad przepaścią w prawo, w trakcie lotu kamera zmienia położenie i zmienia się sterowanie - teraz gałka w prawo to nie jest w prawo na ekranie, ale w głąb ekranu. Efekt wiadomy.
A, no i grafika. Bardzo mi się podobała, technicznie bardzo fajna (na premierę musiała masakrować gałki oczne), jednak to japoński design najbardziej wpływał na moje pozytywne odczucia (świątynie, drzewa, płatki kwiatów unoszące się w powietrzu, łąki o zachodzi słońca itp). Dużo pracy w to weszło, widać to też to licznych wstawkach FMV w świetnej jakości.
Pamiętam jak oglądałem to sławne E3 z premierą PS3 - zagrać w końcu w "Giant enemy crab" i "attack its weak point for massive damage" po latach... bezcenne.
Dobra gra.