historyjek podobnych o Grzegorzu R na necie jest w cholere niektore lipne ale i zdarzaja sie swietnie zrobione historyjki jak np
"Piłkarzyki", odcinek 3-ci i ostatni
Tytuł dzisiejszego odcinka - "...bo jest impreza!" Noc, hotel w którym przebywa polska ekipa. Trener Jonasz smacznie sobie śpi w swoim pokoju, a w tym samym czasie polscy kopacze uradzili by cichaczem zorganizować imprezę w hotelowej piwnicy. Sielanka jednak nie trwała zbyt długo, gdyż donośnie okrzyki piłkarzy dotarły do trąbki Eustahiusza selekcjonera Jonasza. -Co się dzieje? Co to za okrzyki? - zerwał się zbudzony ze snu trener - muszę to sprawdzić... Zszedł więc Jonasz na dół, a im bardziej zbliżał się do piwnicy tym głośniej było słychać wokalne popisy zawodników. -Wrej se wrejs, ma numa numa ej, numa numa ej, numa numa numa ej!!! - śpiewali piłkarze. W selekcjonerze się coraz bardziej gotowało. -Ja im dam! Już ja im pokażę! Na zgrupowaniu będą mi tu bibkę urządzać! - pomyślał. Potężnym kopniakiem Jonasz wywalił drzwi od piwnicy. Ku jego przerażeniu pokazał się widok iście biblijnej Sodomy i Gomory. Wóda, wóda, wóda, wszędzie wóda! Nawaleni jak stodoła piłkarze zataczali coraz to większe kręgi, ósemki, trójkąty, półkąty... Tańczyli na stołach, pod stołami, w dwójkach, trójkach, czwórkach. Muzę przygrywał na zmianę DJ Levy i DJ Drevno, wokalne umiejętności karaoke prezentował nap... jak Messershmitt Radzio z rezerw Leverkusen zaś Artuś próbował zatańczyć breadgence'a... -Co tu się dzieje!!?? - wrzasnął Jonasz. Jednak nikt nawet nie zauważył jego przybycia. -No to za Austrię!!! Siup!!! Do dna!!! - wznoszono toasty. - No to za Walię!!! Siup!!! -Kto za to wszystko odpowiada!? - zawrzasnął ponownie trener. -A to Miruś wszystko zorganizował! - odpowiedział Baszcz, który jako jedyny zauważył Jonasza. -A gdzie jest teraz Miruś? - zapytał trener. -W łazience. Zaraz powinien dojść. - usłyszał w odpowiedzi Jonasz. W tym samym momencie z łazienki dobiegł głośny okrzyk ulgi, jak w trakcie aktu miłosnego. -Ohhhh!!! Tak!!! Aaaaaaa.....!!! Jeszczeeee!!!! O taaaaak!!!! Po paru chwilach przychodzi Miruś, micha od ucha do ucha. -Miruś! Gdzieś ty się szwędał? - zapytał poirytowany Jonasz? -Trenerze....eee...długo dochodziłem... ostatnio mam z tym problemy - język plątał się bardzo już wstawionemu procentami Mirusiowi. Jonasz popatrzył z politowaniem na zawodnika. -Miruś... - powiedział nieśmiało - ... masz białą plamę na spodniach... Miruś zrobił się czerwony jak burak i w te pędy popędził do swojego pokoju. -You will never waaalk aloooneee! - spod stołu wytoczył się Dudi trzymając w ręce Jasia Wędrowniczka. -Dudi! Ty tutaj? - zdziwił się Jonasz - No kogo jak kogo, ale ciebie się tutaj nie spodziewałem! -To Dudek! On jest z nami! - wykrzyknął rozradowany DJ Levy, po czym wziął piłkę i zaczął wszystkich jeździć niczym Ronaldinho. Tu kiwka, tam kiwka, tu kanał, tam lobik, tu minięcie... No miodzio! -Ole!!! Ooooole!!! Ooooleeee! - krzyczał rozradowany. -Hmm... - zaczął się zastanawiać Jonasz - Niezła szybkość, dynamika, dużo widzi, nie potyka się o własne nogi, pierwszy skład jak w mordę strzelił! Pech chciał że w tym momencie DJ Levy założył kanała trenerowi, a tego już było za wiele! Jonasz ze złości wziął piłkę i wykopał ją przez okno. Levy, jako ofiarny gracz który dla futbolu by życie oddał (oczywiście nie swoje) wyskoczył za piłką przez okno. Jednak po chwili zdał sobie sprawę z tego, że popełnił błąd, gdyż w piwnicy tej nie było okien. -Co by powiedział prezes Liść gdyby was tu zobaczył!? - zagrzmiał Jonasz. W tej samej chwili przez drzwi wtoczył się właśnie prezes. -Eee... sorki chłopaki że tak długo....ale wiecie...w monopolowym była kolejka... - powiedział drżącym głosem, po czym stracił równowagę, spadł z dywanu na podłogę i pierdyknął z impetem w kant leżącej nieopodal futbolówki. -Bleeee!!! - zdążył tylko usłyszeć Jonasz po czym spojrzał na własne buty dopiero co przyozdobione wymiocinami Stolara Maciejczyka. -P...p...p....przep....sory tleneze...ale to było to...to co z Gruzji jako pamiątkę przywiozłem.... - tłumaczył się Maciejczyk. -Ej ej ej! Może zadzwonimy po "kuzynki"? - zaporoponował trzeźwo DJ Drevno. -No jasneeee! - ucieszył michę Baszcz - U mnie w Wisełce to mamy takiego bramkarza, Majdanka, i on ma zarąbistą laskę... Jak jej tam...Anoda...Katoda... Coś takiego. Zadzwonię po nią! Na pewno nie odmówi!... Halo! Anoda? Cześć, tu Baszcz... tak, tak, dobrze pamiętasz, niezaspokojny ogier... Słuchaj, jest sprawa, trzeba dogodzić. Przyjedź najszybciej jak możesz! -A może darować im ten jeden raz... - zaczął zastanawiać się trener - Są jeszcze młodzi... Coś im się należy od życia a nie tylko piłka i piłka... Niech się bawią... -No chłopaki, walnę sobie z wami jednego głębszego! A co! Jak szaleć to szaleć! - zaproponował radośnie Jonasz, po czym wypiwszy ociupinkę Smyrnova udał się w zadumie do swojego pokoju. A w oddali słychać było bity zarzucane przez DJ Drevno: -Bo to jej czarne krocze... To jej czarne krocze... nikt nie przeoczy, wiem że nie...