To swoją drogą troszkę bez sensu, że te "testimoniały" (brawa za terminologię) nagrywają ludzie, którzy gry otrzymują w ramach wykonywanej pracy (uogólniam, bo logiczne, że nie dostają 10 kopii dla każdej osoby, ale skąd ma o tym wiedzieć przeciętny "pirat"?) Jeśli ktoś faktycznie chciałby wiarygodnie pokazać, że piracenie jest złe to wziąłby graczy z Polski z największym GSem, którzy faktycznie muszą gry kupować i wtedy jakakolwiek zabawa w moralizatorstwo miałaby sens. Co obchodzi przykładowego Jana Kowalskiego, że redaktor Hyper'a czy innej tam Cybermychy ma do powiedzenia? To jest dla kogoś autorytet? Wzór moralności? Przecież w dzisiejszych czasach kwalifikuje się redaktorów na podstawie wydanych ocen: "je**ć go, dał XYZ siódemkę, co za... czy tam "nie ma obiektywnych serwisów" (tak jakby recenzja mogła być w ogóle obiektywna). Sama akcja - strzał w stopę. Środki - strzał w stopę. Efekt? Strzał w stopę.
PS. Dyskusja została rozdrobniona na 3 tematy, trochę to bez sensu.