A no i jak ktoś kupuje auto by się pokazać (nie ukrywajmy tego - wiele osób pewnie się cieszy jak sąsiad/znajomi są pod wrażeniem nowego auta) to osoby z zewnątrz nie zachwycą się KIA. Dopiero jakby ktoś wsiadł do środka to poczuje ten luksus - co dla kupującego powinno być ważniejsze.
Z całym szacunkiem, ale jak ktoś kupuje samochód tylko po to, żeby sąsiadowi rura zmiękła, to jest pacanem. Samochód kupuje się dla siebie, a nie dlatego, żeby później móc się chwalić autem pod centrum handlowym. Czasy, kiedy ludzie podniecają się tym, że ktoś ma drogi samochód, już dawno minęły, bo wiele drogich aut (wcale nie tak starych i zmęczonych) można kupić jako używane za granicą. Obecnie samochód to trochę tak jak smartfon - każdy może go mieć i dlatego jego prestiż spadł. To raz. Dwa, do dzisiaj śmieszą mnie ludzie, którzy zaciągają duże kredyty w bankach, żeby kupić sobie BMW 5/7, albo Audi A6/A8, a później nie mają pieniędzy na ich serwis (słyszałem wiele historii od znajomego, pracującego w jednym z zakładów diagnostyki samochodowej).
Nie chodzi mi o to, ze ja bym auta nie kupił, czy uważał, że ma słabe wyposażenie (silniki jednak są kiepskie - 7,5 do setki w aucie 3,8litra i 340km? trochę słabo, spalanie pewnie też nie jest najlepsze), po prostu samo logo KIA wzbudza wrażenie taniości.
Silnik może i osiągami nie poraża, ale trzeba brać pod uwagę fakt, że limuzyna swoje musi ważyć i dlatego nie rozpędza się, jak samochód sportowy. Wiem, wiem, w niemieckich samochodach można zamówić sobie silnik o mocy niemal dwukrotnie wyższej i bardziej ekonomiczne, ale powstaje pytanie, czy taka moc jest potrzebna do sprawnego poruszania się po polskich drogach? Więcej (przepisowo) niż 150km/h w Polsce nie pojedziesz. Poza tym, zapier**lanie wiąże się z wyższymi kosztami, czego obecnie klienci unikają i wolą dostać mniejszy silnik, ale mniej łakomy na paliwo. Robienie wielkich oczu na widok jednostki napędowej o mocy małego jumbo jeta zaczyna także być coraz rzadszym zjawiskiem. Gdyby było inaczej, to po europejskich ulicach nie jeździłoby tyle dieslów o małych pojemnościach.
Auta VW mają marne wyposażenie,a jak się wsiądzie do takiego phaetona to czujesz się jak w mercu wysokiej klasy
Phaeton to shit. Każdy, kto chociaż trochę interesuje się motoryzacją, o tym wie. Nigdy się to auto dobrze nie sprzedawało, bo było za drogie i zbyt mało prestiżowe dla bogatych Europejczyków, którzy woleli skierować swoje kroki do salonu BMW, Audi, czy MB. Poza tym, w życiu nie kupisz Phaetona, w dobrym stanie, w cenie takiej Kii. No, chyba że, interesuje Cię auto, które jest sklejone z dwóch, albo trzech, lub ma ch**owy silnik TDI (nagminnie pękały bloki, bo jednostki napędowe były wyżyłowane).
Co do gwarancji KIA - nie jest zła, ale też obejmuje jedynie 150k km. Nie jest to dużo, jak na samochód służbowy np.
http://www.kia-gwarancja.pl/pdf/7YW_wykaz_elementow_z_ograniczona_gwarancja.pdf
Floty działają tak, że jak gwarancja się kończy, to samochód trafia w rozliczenie do dealera, albo do prywaciarza.
Czytałem kiedyś na ten temat i akurat Kia daje te 7 lat na wszystko (z wyłączeniem klocków, tarcz, opon, etc. - wiadomo) z limitem 150000 kilometrów albo 3 lata bez limitu. Jeśli ktoś robi koło 20000 rocznie, to ma 7 lat bezwzględnego spokoju. Gdybym miał brać auto z salonu, to dla mnie jest idealna opcja.
Owszem, Kia odrobiła pracę domową i zmieniła zasady gwarancji. Początkowo nie było tak kolorowo. Ja także chętnie kupiłbym Kię, gdybym miał pieniądze na nowy samochód z salonu.