Jeśli komuś zabierają prawko, a potem nie potrafi zdać egzaminu to raczej za wielkiej wiedzy na temat przepisów nie miał. To logika, a nie moralizatorstwo.
Niby racja. Teoretycznie. Praktycznie, różnie w życiu bywa.
Kilku współpracowników dużo jeżdżących w delegacje traciło prawka, bo dostawali strzały na fotoradarach, ew. zatrzymanie za przekroczenie prędkości, bo tajniak jechał z tyłu. Musieli od nowa zdawać egzaminy, bo była "kumulacja". Na co dzień nie korzysta się ze znajomości wszystkich przepisów, które mogą pojawić się na teście i które należy umieć na takim egzaminie. Niektóre pytania wydają się tak oczywiste, że czasem można coś głupio zaznaczyć, bo dwie odpowiedzi w jednym pytaniu są prawidłowe. Do tego chłopy pracują, mają rodziny z małymi dziećmi. Czasu na przygotowania do testu mało, bo samochód jest im niezbędny i mają ciśnienie na jak najszybsze zdawanie, inaczej mogą szukać innej roboty. Kumpel miał tyle czasu na przygotowania, że przejrzał testy w jeden dzień. Nic dziwnego, że noga się może powinąć. Oczywiście, możesz to nazwać jak chcesz, ja jednak nie oceniam z góry.