W krajach skandynawskich niedziele również są do odpoczynku, a nie napierdalania w robocie. Pomysł z wolnymi od handlu niedzielami jest bardzo dobry. Inne kraje potrafią sobie poradzić to i my też możemy.
To wytłumacz mi czemu pracownicy gastronomii mają pracować w niedzielę? Pewnie 60% kelnerów to kelnerki (nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w Polsce jest więcej kobiet niż mężczyzn). Myślę że one też chętnie by z dzieckiem na mszy spędziły niedzielę jak Bóg przykazał.
Niestety, ale są zawody czy też dziedziny, które wymagają pracy w niedzielę. Gastronomia, hotelarstwo, służby mundurowe, kierowcy, motorniczy, stacje benzynowe, i pewnie jeszcze inne. Tak było, jest i będzie zawsze. W PRL również pracowali, a sklepy były pozamykane, a to PRL - ustrój komuchów. Natomiast nie ma potrzeby, aby kasjer czy pracownik sklepu walił w niedzielę godziny dla "zagramanicznych" cwaniaczków, bo nie jest to niezbędne do utrzymania porządku czy jakiś wyższych celów.
Kelner czy kucharz musi być w robocie, bo po wspomnianej przez ciebie mszy, ktoś może pójść do knajpy zrobić chrzciny, komunię albo stypę. Do sklepu po flaszkę na urodziny może iść po robocie, a jak ma niedzielną potrzebę, to zapewne będzie pełno małych, osiedlowych i rodzinnych sklepów otwartych - a nie przepraszam, zapomniałem, że markety na każdej ulicy już dawno wyniszczyły polskich sprzedawców. No to będzie musiał się zaopatrzyć w towar po robocie w tygodniu, bo większość sklepów i tak czynna do 21. Zapewne jednak nie będzie miał na to czasu, bo pracuję w korpo, je bułki z subwaya, popija kawę ze starbucksa, a po pracy "idzie" na obiad do biedronki po pierogi, które następnie serwuje swojej rodzinie, czyli sobie i konkubinie, bo na założenie rodziny też nie ma czasu. Ale to tak na marginesie tylko i z obserwacji.