To sianie po forum niepokoju o sytuacji za wschodnią granicą mocno na mnie podziałało. Dlaczego? Obejrzałem ostatnio 3 filmy mocno nawiązujące do atmosfery, choć 2 z nich już widziałem (łyknięte dla powtórki).
Children Of Men - zawsze był dla mnie efektownym epitafium ludzkich słabości, w tym wymiaru agresji powodowanej strachem, brakiem nadziei i bezsilnością, w rezultacie dotykającej zwykłych ludzi. Prosta, ale sprawnie poprowadzona fabuła, dobre aktorstwo, niezwykła realizacja, brutalizm, doza metafor i prowadzenie scenariusza oraz środków realizacyjnych bardzo nietypowe dla trzymającego w napięciu dramatu z lekką domieszką sci-fi. Film trzyma widza za przysłowiowe jaja i nie puszcza do samego końca. Nie mam pojęcia, dlaczego na Cuarona spływa splendor dopiero za Grawitację, skoro prawdziwy diament został stworzony przez niego już wcześniej. Film klasa. Momentami widać inspirację ND przy tworzeniu The Last Of Us. Mocno.
Thin Red Line - dramat wojenny, który w mniej efektowny, sensacyjny, ale bardziej egzaltowany od Szeregowca Ryana sposób ukazuje żołnierskie emocje na polu walki, dramatyczne konsekwencje decyzji dowódców na polach walki i więzi spajające wojaków. Świetne kino, Nick Nolte to prawdziwa ekranowa bestia. Jestem pod wrażeniem.
World War Z - nie miałem sposobności wcześniej obejrzeć, przeciwnie do większości opinii oglądało mi się go całkiem przyjemnie, jak na skrojony pod typowy blockbuster film o szerzącej się zarazie zombie. Jest maksymalnie schematyczny i przewidywalny, posiada dziury fabularne i głupie zagrania podtrzymujące akcję, dla widza i gracza oswojonego z tytułami o nieumarłych nie znajdzie się w WWZ niczego zaskakującego, ale to nie jest stracony czas. Książki, na kanwie której stworzono film nie miałem okazji przeczytać, więc pewnie dlatego nie miałem żadnych wygórowanych oczekiwań. Film zapewnia sporo rozrywki, jest poprawnie zrealizowany pod względem technicznym, ale nic ponadto.