Od razu powiem, że jako wierny fan Nintendo i wielbiciel N64, a zarazem miłośnik klimatycznych FPP po prostu uwielbiałem pierwszą część Turoka z 97' roku. To była niezwykła gra. Część 2. - choć dobra, nie dorównała jedynce, chociaż w swoim czasie prezentowała się ślicznie. Później, jak wiemy, Turok stoczył się na samo dno śmierdzącego gównem szamba...
No i teraz pojawia się pytanie, czy szalony Indianin zdoła....ekhm- właśnie. Jedna rzecz w nowym Turoku bardzo mnie zabolała. To juz nie będzie waleczny Indianin ze szczepu Kiowa, ale kolejny denny komandos, który razem ze swoimi umięśnonymi koleżkami po fachu wybiera się na wyspę, by ubić jakiegoś tam złego pacjenta. Akcje grupowe, design mający w sobie dużo z takiego np. Unreala i setting- to mnie nie jara. Więcej- powiem, iż jest to błąd, bo przecież twórcy powiedzieli wyraźnie, iż zależy im na powrocie do korzeni, czyli do 1. części serii. Cóż, w tym wypadku taka zmiana świata przedstawionego oraz samej koncepcji gry wydaje się rozmijac z tym, jakże słusznym, założeniem.
Ale, trzeba przyznać, że na screenach Turok prezentuje się bardzo, ale to bardzo efektownie. Dinozaury również wygladają jak trzeba. UE 3 to doskonały wybór, także od strony technicznej możemy jedynie martwić się o framerate i jakieś pomnijesze pierdoły. Gorzej z klimatem i rozgrywką. Bo mnie zawsze jarało to, że Turok wyrusza na samotna krucjatę przez gęstą dżunglę, ruiny, katakumby i tego typu lokacje, a jedyne istoty, które podczas swojej podróży napotka, to przedstawiciele pradawnych plemion i wspomniane wyżej dinozaury, insekty i cała reszta tego plugastwa. Nowy Turok wydaje się za bardzo odchodzić od tej konwencji. Szkoda. Ale zobaczymy jeszcze, jaka naprawdę będzie ta gra. Z pewnością ma potencjał, pytanie tylko, czy twórcy go nie zaprzepaszczą...