U mnie normalka: leże sobie, a tu dzwonek: rodzice przywożą PS2. kur**!!! Wnerwiłem się... Kupili konsolę bez mojej wyraxnej zgody, bez mojej wiedzy i obecności, za moją kase, w najbardziej zlodziejskiej sieci sklepów (eldom) i sami wybrali gierkę jaka miala być dodana. Na domiar zlego przed rozpakowaniem konsoli musialem skończyć lekcje, co zajelo mi okolo godziny. Żeby dopelnić rytualu przeczytalem instrukcję. 19.30 - wiadomości i telewizor zajęty. Klimat był hujowy, a wlaściwie nie było go wcale. Wszystkie moje wspaniale wizje pierwszego kontaktu zeżarl i wysrał pies. Krótko - nigdy nie dawajcie kasy na konsolkę nikomu i dokladnie wszystko planujcie. Nie - nie jestem obląkany. Jestem z tych, dla których liczy się klimat. Kurka.
A co do cappy... Wyobraźcie sobie, że ten nieznany przeze mnie do tamtych czasów typ (niezbyt dobrze znany) poprosil jednego ze wspólnych znajomych, żeby pożyczyl dla niego ta grę. Jaja. Normalinie se ze mną w kulki lecieli, bo giera miala byc niby dla tego drugiego kumpla. Oszustwo wyszlo szybko. Jezu. Po cholerę takie kanty...
Z drugiej strony, gdyby nie tamto zdarzenie, pewnie do dziś przechodzil bym kolo Kuby szkolnym korytarzem bez żadnego wzruszenia, jak koło obcego gościa... Jak to dziwnie bywa...echh...
No co to ja miałem napisać...aha. Tamtego dnia mialem "dobry dzień" i z miejsca gościom darowałem. Hehe... Luuuuuuzak ze mnie...
Po co ja to napisalem??...