Np. "Wszystko o mojej matce" bądź "Labirynt Namiętności", konkluzja nie jest oczywista, głęboko podszyte ironią, bardzo nieszablonowe i "alternatywne" pojęcie miłości. Dla mnie to się nie składa na typowe kino rozrywkowe, a o ile dobrze mi wiadomo "głębokie" to pojęcie relatywne i na pewno nie należy do technicznych określeń filmografii. Sensu stricte, nawet jeśli moje argumenty Cię nie przekonują to nie masz co polemizować, bo relatywizm "głębi" pozwala mi uważać filmy z Paris Hilton za głębokie jak Rów Mariański.