The Getaway: Black Monday.
Ledwo zacząłem grać, a to już koniec! Co prawda przez trzy dni grałem całkiem sporo, ale niedosyt pozostał okropny. Na dodatek zakończenie jest zupełnie niesatysfakcjonujące, po prostu żenujące. Cała fabuła też taka średnia, w pierwszej części jest o niebo lepsza. Tutaj wszystko jest zbyt naciągane, jak w niemieckich filmach sensacyjnych. Za to ładny Londyn z furą ciekawych, licencjonowanych fur (ale i tak mało ich). Beznadziejna praca kamery i całkiem niezłe wymiany strzałów. Interesujące pościgi i irytujące misje skradankowe. Szczegółowe i ciekawe wystroje wnętrz i puste ulice z wszędobylską mgłą i okropnie szarą tonacją barw. Taki jest Czarny Poniedziałek. Może być, ale wolę pierwszą część.
Teraz pora na Killzone, a potem jeszcze 15 gier. Nudzić się nie będę.