Japońce wpadli niepotrzebnie w kompleksy w tej generacji. Oni nadal potrafią tworzyć wyśmienite gry. Nie wiem czemu nie zrobią w końcu konkretnego RPG na duże konsole. Nie rozumiem o co tu chodzi.
Częściowa odpowiedź na pytanie.
Fajny materiał.
Po napisaniu powyższego posta poszedłem na spacer z psem i tak po drodze sobie rozmyślałem o tym. I w istocie trafiłem na ten sam problem.
Zastanawia mnie jednak, na ile to faktycznie jest prawdziwe. Ok, rozumiem, że z powodu na poprzeczkę i możliwości, które konsole dają, oprawa graficzna wymaga dużo pracy. Pytanie jednak (do tych co się znają), czy aby faktycznie jest to O TYLE bardziej kosztowne? Czy jest to o tyle bardziej kosztowne, że nie opłaca się choćby w takim głupim Uncharted dorobić paru ukrytych lokacji i dodatkowych puzzli/zagadek, z czego część byłaby dostępna tylko dla wybitnie dociekliwych i pomysłowych? Zakładając oczywiście, że jest to brane pod uwagę już przy samym projektowaniu całego levelu.
Uważam jednak, że przyczyna leży gdzie indziej. Producenci gier na duże konsole mają umysł zmącony statystykami. Żyją w absurdalnym przekonaniu, że ponieważ zbyt mało osób odkryje ów ukryty obszar, albo zbyt mało osób rozwiąże ten dodatkowy puzzle (czy w ogóle jakikolwiek...) to dlatego nie warto poświęcać temu pracę. Tak samo jak gry są skracane, albo upraszczane do bólu, bo statystyki im pokazują, ile procent graczy kończy daną grę.
Rozumiem rozczarowanie i żal, kiedy się okazuje, że powiedzmy tylko 30 % graczy ogarnęło całą grę. Ale to nie znaczy, że na daremno wykonali swoją robotę. Ci, co odkryli 100 % tej gry są tymi 100 % zachwyceni i właśnie za te wszystkie ukryte i dodatkowe bajery, dany tytuł uwielbiają.
Temat "gry a sztuka" jest co prawda drażliwy, ale jakby nie patrzeć, to jednak gry mają coś ze sztuki w sobie. Nie wyobrażam sobie, by nagle przestano robić ambitne(czy po prostu bardziej "bogate") filmy czy książki "bo tylko 30 % odbiorców wyłapie wszystkie niuanse". Toż to absurd!