Torchlight - dungeon 33lvl, znudziło mi się.
Dead Space 2 - 6 rozdział, nie mam kiedy grać, nie czuję ciśnienia, leży na półce.
Dead Space: Extraction - o, fajna, bezmózga i szybka, po chwili nuda.
Z sentymentu Half Life 2 - klasyk fps, znam jednak na wylot, nuda.
Innowacyjne pierdółki typu Eufloria, Osmos, Shank - miłe, ale na krótką metę. Potem nuda.
W przybytkach elektroniki koleś z obsługi dał mi na chwilę do zabawy 3ds - fajna zabawa z 3d, kartami i żyroskopem, jednak jakoś mnie nie zachwyciło. Do tego stopnia, że jakoś specjalnie nie obadałem samej konsolki, nie pobawiłem się suwakami.
Już nawet w WipeoutHD nie gram, choć wrzuciłem kozackie wałki w tło muzyczne.
Generalnie jest tak, że na początku mocno się wkręcam, dojdę do jakiegoś momentu w grze i spływają te emocje.
Zaczynam się obawiać, że to ten etap gdy człowiek zagoniony za codziennością i obowiązkami traci ochotę na gry. Czasy, gdy biegłem do sklepu po świeżutki, opakowany folią tytuł już nie powrócą. Teraz podchodzę do tego na zimno, kupując taniej z drugiej ręki jakiś czas po premierze. Wolę obejrzeć dobry, znany i stary film, niż odpalić jakąś płytkę, nie jest więc dobrze. Obym wytrzymał z konsolą u boku do premiery nowego Tomb Raidera, Portala, Last Guardian i Uncharted, gdzie liczę na powrót zajawki.