Batman: Arkham City
Spodziewałem się odgrzewanego (z tym, że lepiej przyrządzonego) kotleta i w sumie go dostałem, więc wcale się nie zawiodłem. Tak mocno się wkręciłem, że na dwa posiedzenia przeszedłem całą główny wątek i sporą część misji pobocznych (starałem się nie omijać zbierania bzdetów Riddlera, na jakie miałem okazję się natknąć). Świetna oprawa, muzyka głaszcze uszy, fabuła mnie nieco drażniła (wątki z ligą zabójców ninja, "jurnym staruszkiem" ewidentnie mi nie przypasowały, do tego wkurwiająca jak zawsze Harley Quinn - jednak w ramach wynagrodzenia jest zajebista interaktywna scenka z Batmanem, za którą Rocksteady ma duuuży plus). Niestety mocniej, niż w poprzedniej części widać niespójność w zachowaniu Nietoperka. Nie będę się rozdrabniał o fabule. Co bardzo mi się spodobało, to klimat. Wystarczył pierwszy przelot Gackiem po mieście, przykucnięcie na wieży budynku w akompaniamencie świetnej ścieżki dźwiękowej, podziwianie widoku miasta, wiązek światła reflektorów i trzepoczącej na wietrze peleryny, aby poczuć tę fajną, charakterystyczną atmosferę. Design gry jest świetny (chodzi głównie o poszczególne lokacje, nie samo "miasto"). O mechanice, walce i gameplay'u nie będę się rozpisywał, bo to prawie kalka Arkham Asylum. Niestety, uważam także, że formuła otwartego świata nie do końca się sprawdziła, gra wydaje się mniej spójna, nie napędza mnie tak do działania i wykonywania misji pobocznych. Miasto wydaje się malutkie (jak jedna sekcja mapy z InFamous). Nie jestem zadowolony także z tego, że część lokacji ma elementy ewidentnie zrobione pod Catwoman i elementy, które widzimy, nie są dla gracza dostępne (jak ktoś nie ma DLC, musi cierpieć). Znakomicie wypada motyw Riddlera (zbieractwo nie jest już takie automatyczne, dodatkowe misje z ratowaniem ludzi). Dużo zostało jeszcze do zrobienia, więc w miarę wolnego czasu będę zbierał resztę bzdur.
Momenty, które zapadły mi w pamięci najbardziej: świetny motyw z Kapelusznikiem (już myślałem, że będzie walka w stylu Scarecrow z B:AA) i z racji tego, że przypadkowo odkryta - lokacja "z miejscem zbrodni, różą i kwiatami".
Nie zawiodłem się, ale nie wiem, czy łyknąłbym kolejną część w takiej samej formule bez konkretnych zmian. Czułbym już znużenie tematem.