To co mnie najbardziej śmieszy, to fakt, że Amerykańcy są znani z tego typu debilnych komedii oraz seriali dla nastolatków, gdzie wszystko obraca się dookoła seksu, gdzie 14-latki mówią już o swoim pierwszym razie, gdzie żarty z udziałem onanizmu to powszedniość itp itd. Ale gdy dochodzi co do czego, to robią wielkie halo, bo w Mass Effect jest scena "seksu" (
w reportażu w Fox News ocenzurowali nawet screena z pokazanym nagim, cyfrowym, niebieskim tyłeczkiem pani kosmitki ;D), a w żadnym filmie (pomimo, iż bohaterowie pieprzą się z dopiero co poznaną nieznajomą/nieznajomym) nie pokażą poważniejszej golizny (nie to, żeby mnie to jakoś szczególnie interesowało, ale ile razy widzieliście w pełni nagą kobietę, bądź, jeszcze lepiej, faceta, w pełnej krasie? w europejskich filmach jest to naturalne).