Czytajac to wszystko, odnosze wrazenie, ze cos mi umknelo i to chyba bezpowrotnie. To beda pierwsze wakacje, na ktorych nie bede sie opieprzal bite dwa miesiace (tuziez trzy), tylko pracowal (no ale za to jaka przyjemna robota). Moje "wakacje" rozpoczely sie jakos teraz, niestety nie wiem dokladnie, bo zaistniale sytuacje nie pozwalaja mi myslec zbyt racjonalnie. Dosc dodac, ze przez ostatnie trzy dni kobieta zdazyla mnie znienawidzic. W kazdym badz razie na Zlocie humor bedzie mi juz dopisywal, chocby sie walilo, palilo a Sanset na kacu pol zbiornika Dobczyckiego wypil.