Ridley po raz kolejny udowadnia, że tworzy piękne wizualnie filmy (galop, scena bitewna z rydwanami i błyskawicami w tle, rozstąpienie się Morza Czerwonego). Oby nie dał dupy w pozostałych aspektach, a producenci go nie ograniczali (wszyscy pamiętają, jak wersja reżyserska Królestwa Niebieskiego dłuższa o prawie godzinę przewyższa wersję, która trafiła do kin) i z dziką chęcią przejdę się do kina.
Nie mogę jednak ze stawki aktorskiej. O ile Bale ujdzie (choć akcent odrzuca), tak Renner i Edgerton to zagranie na miarę Johna Wayne, jako Czyngis-chana:
Po tym kadrze:
chciałbym mocno ekranizację Shadow of the Colossus.
I jeszcze jedna luźna myśl. Skoro Prometeusz ma tyle nawiązań do historii chrześcijaństwa, to ciekawe, czy będzie jakiś malutki nawet ukłon w tę stronę (np. hieroglify w tle z symbolem gwiezdnym Inżynierów, albo postać Sigourney Weaver zapoda tekścikiem z Aliena
). To nie bardzo w stylu Ridleya, ale byłby ciekawy smaczek.