Zdajesz sobie sprawę, że my już jesteśmy na dnie i wprowadzenie euro teraz niczego nie poprawi? Nam ewentualnie opłacałoby
się posiadać euro od pół czy od roku, ale teraz nie ma to najmniejszego sensu. Kiedy waluta jest w dołku, jest szansa na poprawę,
kiedy przyjmiesz euro po niekorzystnym kursie, jesteś udupiony na lata.
Sęk w tym, że moim zdaniem my nie mamy szans na poprawę.
Gdy instytucje finansowe raz się przekonały, że mogą na szwindlach zarobić łatwe pieniądze i nie poniosą za to żadnych konsekwencji, nic nie będzie stało na przeszkodzie, by zrobiły to ponownie. Same mają problemy, obecny kryzys ma swoje źródło właśnie w sektorze finansowym - i jeśli je przyciśnie, będą brać pieniądze skąd popadnie. Co stanie się z nami, jak pokazały ostatnie tygodnie, nie ma dla nich żadnego znaczenia.
Obecny kryzys nie pokazał jeszcze pazurów, jeszcze nie widać jak jest źle. Jak się naprawdę zacznie...
To złotówka, a nie euro będą naszym problemem.
Sam wychodzisz na idiotę, bo najwyraźniej nie rozumiesz zagadnienia. Przy niekorzystnym kursie wymiany każdy, na każdym
stanowisku, zarobi znacznie mniej, niż gdyby euro wprowadzono, kiedy złotówka będzie mocniejsza.
Jest to bardzo ładna - ale jednak bajka.
Dla kupującego, dla klienta - nie ma żadnej różnicy, za wyjątkiem psychologicznej.
Oszczędności, wypłaty i ceny będą przeliczone według tego samego wskaźnika.
Załóżmy, że oszczędności wynoszą 5 tysięcy, płaca 2 tysiące, telewizor półtora, a gra 200 złotych.
Jeżeli przy wprowadzaniu euro będzie zastosowany przelicznik 1:4, to oszczędności będzie 1250 euro, zarabiać się będzie 500, za telewizor się da 375, zaś za grę 50.
Przy przeliczniku 1:5 oszczędności będzie 1000 euro, wynagrodzenia 400, za sprzęt trzeba będzie dać 300, a za grę 40.
I co, tobie się w tej chwili wydaje, że w pierwszym wypadku masz ekstra 100 euro do wydania, na towary i usługi, których nie mógłbyś nabyć w drugim? Że możesz sobie zrobić co chcesz, że jesteś bogatszy?
Jeśli tak, to radzę się obudzić. Zaczynaliśmy od tych samych kwot w złotówkach i wartościowo masz w obu przypadkach to samo.
Nominalnie istnieją różnice, ale no właśnie - wyłącznie nominalnie. Z silniejszej złotówki nie masz żadnych korzyści, bo i tak za wszystko musisz tylko więcej płacić. Za zakupy, na które będziesz musiał wydać trzecią część wypłaty, pójdzie taka sama część wynagrodzenia, niezależnie od tego jaki będzie kurs złotówki do euro.
To nie ten kurs będzie decydował o tym ile się zarobi. To ostatnia rzecz, która ma znaczenie. Jedyne co się liczy, to ile się należy ze stosunku pracy. Ile się ma zapisane w umowie. Bo to jest podstawa wedle której się to na euro przeliczy.
Jednak sam przelicznik nie ma magicznych właściwości - które jak myślę czasami mu się przypisuje. Nie da żadnych bonusów, nie sprawi, że dostanie się coś ponad to, co się człowiekowi należy z dzielenia złotówek na euro. Nie doda nic od siebie.
Więc ani słabsza, ani mocniejsza złotówka nie zmienia realnej siły nabywczej pieniędzy, które się dostanie. A tylko to się liczy.
co do rezerw walutowych to widać, że pojęcie o obracaniu nimi masz jedynie z artykułów z onetu odnośnie fiaska rosji na tym polu( co do końca nie jest prawdziwe, ale to temat na dłużysz wywód).
Wiesz, słyszałem jeszcze o problemach brytyjczyków w latach 90' ubiegłego wieku. Oni mieli dokładnie te same problemy, co my ostatnio, w ich przypadku podobnie jak w Rosji interweniował bank centralny - a efekty przy wielkich wydatkach nie były nadzwyczajne. My mamy około 50 miliardów chyba euro rezerw. To nie jest coś nadzywczajnego.
Jeżeli się mylę to bądź łaskaw mi wytłumaczyć kiedy działania banków centralnych przyniosły długotrwale efekty przy sztucznie zaniżonych kursach walut. Jestem bardzo ciekaw.
co to ma do rzeczy?? euro najwcześniej w okolicach 2012 a ty wyjeżdżasz z euroobligacjami. nie wiem co to ma do tematu dyskusji( sam pewnie nie wiesz, ale luuz).
A podobno tak dobrze znasz się na ekonomii...
Pieniędzmi z obligacji skarb państwa łata budżet, lub przeznacza go na inne cele. Jeżeli euroobligacje zostaną wyemitowane zanim my wejdziemy do strefy euro, może to sprawić, że będziemy mieli z tego tytułu problemy. Unia swoje papiery wartościowe sprzeda i odda odpowiednie ich części poszczególnym państwom. Czy nam uda się sprzedać swoje to już wcale nie jest takie pewne.
Ale czy mniejsze wpływy do budżetu są problemem ekonomicznym?
jesteśmy w idealnej sytuacji na czekania, gospodarka krajów eurolandu się kurczy, nasza, powoli, ale się rozwija, stosunek euro/pln jest jeden z najwyższych w historii( tylko głupcy wchodzą na górce, nawet najmniej doświadczony inwestor ci to powie), do tego cały czas ciągniemy dotacje z ue, warto je wykorzystać i chociaż taką korzyść wyciągnąć ze słabości pelenów, co nie?
dług wzrósł, to prawda, wzrósł przez słabą złotówkę, jedyna nadzieja na jego obniżenie to powrót silnej waluty.
Zapytaj się rolników o te dotacje. One są obliczane według kursów bodaj z września i mają się one nijak do obecnych cen.
Po za tym nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Albo korzystamy z tego, że złotówka jest słaba i inne dotacje unijne są więcej warte, ale produkty importowane zauważalnie droższe - albo cieszymy się z silnej waluty. Pomoc unijna jest warta mniej ale towary są tańsze.
Tak swoją drogą za którym rozwiązaniem ty głosujesz, bo podałeś oba?
o szarym obywatelu i oddziaływaniu na niego przejścia na euro potwierdza twoje małe obeznanie z tematem.
No to mnie oświeć. Pieniądze w banku ma przeliczone automatycznie, ceny w sklepach są podwójne - to zależy od związanego z przyjęciem euro ustawodawstwa. Problemy nie są natury finansowej, bardziej chodzi o przyzwyczajenia.
ty może zrewiduj swój pogląd na euro, bo dajesz rady których sam się nie trzymasz.
pewnie, że nie musi, ale to tutaj nie ma nic do rzeczy. prosty przykład: jeżeli będę miał 200 euro w portfelu więcej, przy korzystnym przeliczniku, to oznacza, że nagle telewizory( nie mówię o maśle) z importu podrożeją o te 200 euro czy jak?? nie rozumiem twojego toku myślenia.
Napisałem o tym wyżej. Możesz mieć te 200 euro więcej - ale co ci z tego przyjdzie, skoro wszystko będzie droższe? Siłą nabywcza pensji przeliczanej ze złotówek nie zmieni się ani o jotę. To będzie warte cały czas tyle samo pieniędzy.
btw. w ogóle to odnoszę wrażenie, że próbujesz wszystkich włożyć do szufladek: za euro, przeciw euro.
Myślę, że masz absolutną rację.
widzę wszystkie zalety tego zabiegu, tylko ty wydajesz się nie zauważać wad tego procesu( szczególnie tych kursowych), do tego podpierasz się argumentami, które nie dość że żal czytać to jeszcze szkoda czasu aby je obalać, są tak niedorzeczne( wpływ przelicznika jest niewielki, no proooooooszę cię).
Uważam, że naszym problemem nie jest euro, tylko złoty. Waluta, którą można manipulować, na której można zarabiać - i nic na to nie będzie można poradzić. Wykrwawimy się na tym, a sytuacja i tak będzie się mogła powtórzyć. Przyjęcie euro jest jedynym sposobem, który będzie mógł temu zapobiec.
I to jest dla mnie główny cel. Zabezpieczenie, aby żadna instytucja finansowa nie działała nam na szkodę.
Tak mnie teraz naszło - jeśli faktycznie wepchną nas do ERM2 już teraz, a złotówka zacznie mocno iść w górę, rząd będzie grał na osłabienie własnej waluty?
I tak nie wejdziemy wcześniej niż przed styczniem, po prostu, żeby później uniknąć przyjmowania euro w trakcie roku co mogłoby rozpętać chaos w księgowości.
Po za tym złoty mógłby pójść w górę po lepszych informacjach ekonomicznych z kraju i regionu - a szanse na to są mało prawdopodobne.