Zdecydowanie warto wysupłać 4 niebieskawe papierki nań. Kupiłem jakiś czas temu, przeszedłem i .... jestem zachwycony. Nie brakuje znakomitych tytułów u mnie na półce, a przygody Logana, wbrew temu co wielu "recenzentów" z pewnych magazynów napisało, mogą bez wstydu obok nich się znajdować.
Słowem , jedna, wielka, rzeź w sosie uniwersalnym. Nie jest przekombinowana w żaden sposób, nikt tutaj nie powinien wysilić w najmniejszym stopniu szarych komórek na zagadkach logicznych, nawet osoby mające problem ze znalezieniem opcji zoom w snajperce w Kz2, czy zacinających się w RE5 (hi Zeratul). A i tak przez 96% czasu gry , chodzi o zapoznanie licznych przeciwników ze słowem "dekapitacja".
Właściwie jeden etap (Ucieczka) nastawiona jest na nieco bardziej statyczną rozrywkę z racji tego, iż nasza niezniszczalność poszła spać i seria z karabinu, może źle się skończyć.
Reszta jest wzorowana na zasadzie - "idź i zabij". I wcale nie jest nudno, jak podczas podróży do Paryża, gdy nie masz towarzysza rozmów/PSP, czy ciekawej książki ze sobą.
Co rusz zmienia się sceneria, odwiedzają nas natarczywie nowi przeciwnicy, a my najzwyczajniej w świecie cieszymy się z kolejnej egzekucji, niczym Kamilek lat 4 z balonika i rurki nadziewanej kremem waniliowym.
Sposobów egzekwowania naszych racji jest od groma, a przeciwnicy różnie nań reagują i to w kilka efektownych sposobów. A tu odetniesz rękę, albo dwie komuś, a tu inną osobę o nogi skrócisz. Rozpłatanie na pół? Nie ma sprawy, podobnie jak poderżnięcie gardła, czy wzorem spotkania Kratosa z Heliosem - dekapitacja głowy. Chwycisz kobietę, przedstawisz jej wielokrotnie swoją pięść, po czym przetrącisz kręgosłup - tylko tutaj. Udo nie poczęstujesz namiętnym pocałunkiem a szponami swymi. Przedmiotów na planszach, które można wykorzystać, również jest spora ilość, od palów (a kto wie, może przeciwnik ma coś z wampierza), poprzez wózki widłowe, betoniarkę, et cetera.
Viktor, to jeden z najciekawszych bossów ostatnich miesięcy. Muzyka podczas starcia z Gambitem - wspaniała. To co Rosomak prezentuje, mogłoby wiele nauczyć takich rzeźników jak Dante, Ryu, czy wspomniany Spartiata.
Końcówka sugeruje kontynuację, i dobrze. Jak dla mnie może nawet na święta wyjść. Grafika jednak robi większe wrażenie niż w demie. Fakt, daleko jej do synonimu rewelacji, ale kunszt wypada docenić.
Dziwią tylko okrutne zwolnienia animacji, które notabene przeszkadzają w kilku pojedynkach (helikopter, ostatni boss, Ghosty).
Bonusowe stroje - urocze. Aż z miejsca spojrzałem na Jimmiego z kolekcji figurek Marvela. W zdolności lunge, flying swallow z NG ma swego godnego następcę - podobnie jak wykorzystanie wszelakich szybkich wykończeń, po złapaniu oponenta.