Nie wiem.. ochłonę trochę i może jutro na świeżo coś konkretniejszego skrobnę.
Patrząc na to, co miałem w głowie zaraz po skończeniu jedynki a na to, co mam obecnie po skończeniu dwójki, nasuwa się jedna myśl. Jedynka lepsza. Niemniej jednak ostateczna wizja pierwszej części kosmicznego horroru została ukształtowana na podstawie wielokrotnego ukończenia tego tytułu, co wiązało się oczywiście z lepszym jego poznaniem. Dlatego dwójka ma jeszcze szansę zbliżyć się do wspaniałej jedynki.
Zacznę od tego, że panowie z Visceral zastosowali rozwiązanie, które na dzień dobry pozwoliło mi się mocno odnaleźć i wczuć w dwójkę. Chodzi o czas jaki dzieli obie części od siebie. Zarówno fabularnie w grze, jak i w rzeczywistości czas ten wynosi 3 lata. Dlatego też wspomnienia Issac'a w grze idealnie pokrywają się ze wspomnieniami w mojej głowie. A trzeba przyznać, że wydarzenia z Ishimury zostawiły mocny ślad w moich myślach, niczym Marker w głowie inżyniera.
Jezeli chodzi o grafikę, to na początek rzuca się lepsze wykonanie postaci, więcej szczegółów oraz lepsza animacja. Otoczenie bez większych zmian, dalej zachowana prostota obiektów, która moim zdaniem idealnie pasuje do klimatu gry. Muzyka, jeżeli już się pojawia, to idealnie buduje klimat. Chociaż i tak najlepiej sprawują się odgłosy otoczenia, upadających rur, tłuczenia w szybach wentylacyjnych, szepty oraz... cisza. Głucha cisza, która idealnie pasuje do klimatu kosmosu. Dodatkowo wszelakie doznania audio potęguje granie na słuchawkach, oczywiście nocą w ciemnym pokoju.
Jak już wspomniałem wcześniej, spodziewałem się, że nowe i większe miejsce akcji zaserwuje zapadające w pamięć lokacje. W prawdzie jest
kościół, przedszkole, aleja sklepów, metro
ale i tak najbardziej zapadł mi w pamięci Chapter 10, w którym
wracamy na Ishimurę. To była zagrywka a'la MGS4 i powrót na Shadow Moses. Jak dla mnie bomba. Od razu wracają wspomnienia. Genialna zagrywka ze strony autorów.
Oczywiście lokacje są wyposażone w miejsca, w których zatrzymuję się, tylko po to, by kręcić kamerą, rozglądać się i podziwiać 'urok' miejsca. Szczególnie chodzi o przeszklone miejsca, gdzie można podziwiać przestrzeń kosmiczną i zarys reszty miasta Sprawl. Warto też w tym momencie wspomnieć o genialnej grze świateł i specyficznej, żółtej kosmicznej łunie oświetlającej pomieszczenia.
Jeżeli chodzi o nasz arsenał to wszystko na plus. Nowe bronie spisują się świetnie. Szczególnie Javelin Gun mocno daje radę, frajda z przybicia wroga do ściany jest olbrzymia. W kwestii wrogów również ok. Kilka nowych pomiotów, które idealnie wkomponowują się w starą ferajnę. Zabrakło mi tylko trochę większej ilości walk z bossami. Z nowości warto wspomnieć o ulepszonym lokalizatorze, pokazującym drogę nie tylko do objective'ów, ale również do save'a, sklepiku i 'bencza'.
Na duży plus również swoboda poruszania w Zero-G. Chociaż chciałbym więcej miejsc, gdzie można by wyjść w przestrzeń kosmiczną i popatrzeć w nicość. Możliwość sprzedania kilku butów pod rząd również zalicza się do pozytywnych zmian.
Dużo by jeszcze wyliczać, ale nie chcę tu pisać jakiejś opasłej recenzji.
Na minus zaliczam zakończenie, na którym się zawiodłem.
Spodziewałem się czegoś innego, czegoś na miarę jedynki. W sumie dostaliśmy, prawie że kalkę endingu po wydarzeniach z Ishimury, ale nie taką kalkę chciałem zobaczyć. Zamiast podobnego przebiegu wydarzeń i identycznych ujęć pod koniec, które ostatecznie zostawiają uśmiech na twarzy, spodziewałem się mocnego zrycia i zastanawiania się kilka dni po skończnieu gry, z rozdziawionymi ustami z wrażenia, zadając sobie pytanie - o co chodzi? W dwójce niestety tego zabrakło.
Kończę ten przydługi post, może być trochę chaotyczny, ale to przez Marker. Może zawiesiłem zbyt wysoko poprzeczkę dla DS2, może miałem zbyt wygórowane doznania. Nie wiem... Na chwilę obecną mam mieszane odczucia. Na szczęście z przewagą tych pozytywnych. Oby kolejny wypad na Sprawl sprawił, że będę go wspominał równie dobrze, co wydarzenia z Ishimury.