Gdybym kiedyś zabrał się za tworzenie gier, to mam duże podejrzenia, graniczące z pewnością, że dzieło mojego gamedevowego życia, mogłoby pójść drogą bardzo podobną co wydane niedawno we wczesnym dostępie Ars Notoria. Deweloperzy z XRON Software reklamują swoje dzieło wielkim, otwartym światem, survivalowymi mechanikami oraz wszystkim tym, co wielu graczy kocha w fantastycznych grach RPG. Dla mnie brzmi to jak mieszanka, którą sprawdzić po prostu musiałem.
Brzydale atakują
Mój pierwszy kontakt z Ars Notoria nie należał do najlepszych. Nie zdziwiłbym się, gdyby wiele osób zwróciło grę zaraz po tym, jak trafią do kreatora postaci, bo, wow, takich plastikowych brzydali w grach nie widziałem już dawno. Bardzo starałem się stworzyć coś wyglądającego względnie znośnie, ale, ostatecznie, musiałem uznać zwycięstwo twórców, którym po raz pierwszy udało się kompletnie zniechęcić mnie do dalszych prób i zdecydować się na kliknięcie „Select Random”, czego nie zrobiłem jeszcze w żadnym innym kreatorze.
Gdy już trafiamy do świata gry, to mówiąc szczerze, nie jest lepiej, przynajmniej na początku. Świat Ars Notoria to rozległy, niebezpieczny obszar wypełniony lasami, polami, lochami, starożytnymi magicznymi ruinami i kryjówkami bandytów. Niby fajnie, tylko szkopuł tkwi w tym, że mapa, którą przyjdzie nam zwiedzać, jest szalenie wręcz nudna. To tak jakby wziąć płaską planszę, rozrzucić po niej drzewka, domki czy inne „ciekawe miejsca” i uznać, że mamy gotową lokację do zwiedzania. To pułapka, w którą wpada wielu twórców indie. Level design to wyższa szkoła jazdy, wymagająca mnóstwa czasu i wysiłku, aby stworzyć coś, co zainteresuje gracza. Obecnie w Ars Notoria o coś takiego bardzo trudno.
Tysiąc systemów i jazda na koniu
Początek zabawy przypomina mocno doświadczenia z innych survivali. Zbieramy patyki i kamienie, a później tworzymy nasze pierwsze narzędzia. Gra przez cały czas prowadzi nas za rączkę, dając kolejne, coraz bardziej skomplikowane zadania, dzięki którym oswajamy się z kolejnymi systemami.
Rąbanie drewna daje nam doświadczenie w ramach odpowiedniego drzewka rozwoju zdolności wydobywczych, a zabijanie szczurów czy innych bandytów nagradza nas doświadczeniem ogólnym przekładającym się na nasz poziom oraz punkty atrybutów, jakie możemy zainwestować w statystyki pokroju siły, zręczności czy inteligencji. Za chwilę też okazuje się, że drewno możemy przerobić na deski, z włókien wytworzyć linę, a zebrane żelazo przetopić.
Ilość rzeczy, jakie możemy stworzyć czy kierunki, w jakich rozwijać możemy naszego bohatera, rośnie tak szybko, że chociaż mamy niby tłumaczące co nieco zadania, to i tak bardzo łatwo jest pogubić się w mnogości systemów. Co chwilę wbijamy w czymś poziom, a podniesienie czegoś z ziemi nagradza nas komunikatem o odkrytej recepturze czy okienkiem samouczka tłumaczącego kolejną mechanikę. Na ekranie dzieje się naprawdę dużo.
Nie mija jednak długo, nim z prostego survivala wychodzi kolejna warstwa, czyli pełnoprawna gra RPG. Mamy cutscenki, jest, (dosyć nudna, ale jednak) fabuła i mamy poczucie pewnego celu, jaki stawia się przed naszym protagonistą. Bardzo mnie to ucieszyło. Nie lubię gdy gra zostawia mnie samemu sobie i każe szukać rzeczy do roboty. Miło, że rozwój w Ars Notoria służy czemuś więcej, niż podbijaniu cyferek.
Miecze i sandały
Ars Notoria może pochwalić się całkiem, niezłym systemem walki. Przynajmniej mechanicznie, bo pod względem animacji można kręcić nosem. Na starcie mamy do wyboru trzy bronie do walki w zwarciu: miecz, laskę i młot. Korzystając z każdej z nich, zdobywamy, a jakże, doświadczenie i punkty rozwoju, dzięki którym odblokowujemy kolejne ciosy i zdolności. Wachlarz naszych możliwości jest dosyć duży. Mamy cios szybki, plus dwa modyfikatory ataku, do tego blok, parowanie i unik. To więcej, niż wiele gier AAA.
Po pewnym czasie dostajemy także dostęp do broni zasięgowej, takiej jak pistolety, czy magicznych lasek. Gdy zaczniemy bawić się magią, okazuje się, że i tutaj mamy kolejne drzewka rozwoju. Dostępnych jest sześć szkół: Ogień, Mróz, Trucizna, Błyskawice, Chaos i Świętość. Do tego możemy tworzyć własne zaklęcia, łącząc kryształy, które wypadają z pokonanych, „poglifowanych" wrogów, z runami określającymi efekt i kształt czaru (np. pocisk, światło). Przypomina mi to nieco system, który możecie kojarzyć z Two Worlds 2. W każdym razie, na miłośników czarowania czeka tutaj masa zabawy.
Niby brzydko, a jednak dosyć imponująco
Pamiętam jak kilkanaście lat temu, na popularnych wtedy forach internetowych, powszechne były bannery z tekstami typu „Nie gram w gry dla grafiki”. Jeżeli jest to dewiza, która oddaje i Wasz stosunek do tego aspektu gier wideo, to Ars Notoria raczej nie dorzuci Was po pierwszych pięciu minutach. No dobra. Żarty żartami, ale moim zdaniem dzieło XRON Software aż tak tragiczne pod tym względem nie jest. Prawdę powiedziawszy, jestem mocno rozdarty w ocenie warstwy wizualnej produkcji.
Z jednej strony gra przez znakomitą większość czasu wygląda naprawdę wyjątkowo źle. Właściwie co krok miałem wrażenie obcowania z jakimś remasterem pierwszego Two Worlds. Niby silnik zupełnie inny, a jednak na każdym kroku obrywam nostalgicznymi scenami wyrwanymi wprost z tej, niestety, już niekontynuowanej serii od Reality Pump Studios.
Z drugiej natomiast, Ars Notoria potrafi, może nie zachwycić, ale z pewnością wzbudzić uznanie pod względem technologicznym. Byłem w głębokim szoku, gdy na mokrej nawierzchni podczas deszczu zaczęły tworzyć się głębokie kolejny, niczym na błotnistej drodze miasteczka Valentine z Red Dead Redemption 2. Szkoda, że chociaż twórcy dysponują ciekawą technologią, to odnoszę wrażenie, że bardzo brakuje w ich zespole kogoś ze zmysłem artystycznym. Gdyby był ktoś, kto wskazałby kierunek temu zespołowi ambitnych twórców, to moglibyśmy otrzymać produkcję graficznie świetną.
Niestety, na dzień dzisiejszy takiej osoby jednak brakuje, przez co świat gry wypełniony jest postaciami i lokacjami prezentującymi się nad wyraz źle. Przy całym tym narzekaniu na wizualia, muszę jednak bardzo pochwalić deweloperów za to, że aktywnie pracują nad poprawą tego aspektu. Na przestrzeni kilkunastu dni, jakie upłynęły od premiery Steamowego Wczesnego Dostępu, pojawiło się już kilka aktualizacji i po każdej z nich jest odczuwalnie lepiej. Napawa mnie to dużym optymizmem.
Głosów brak, ale za to muzykę też można wyciszyć
Wczesny dostęp Ars Notoria nie jest produktem skierowanym do melomanów. Powiedzieć, że muzyka w grze prezentuje bardzo niski poziom, to jak nie powiedzieć nic. Próbowałem się do niej przekonać przez kilka godzin i bardzo mocno liczyłem, że może w końcu pojawi się coś choć trochę dobrego, ale, niestety, nie było mi dane się tego doczekać. Przez większość czasu kawałki przygrywające w tle są albo bardzo irytujące, albo po prostu okropne.
Jeżeli chodzi o odgłosy świata, walki czy różnych akcji wykonywanych przez bohatera to jest w najlepszym razie akceptowalnie. Moim zdaniem ogólne udźwiękowienie produkcji, stoi co najmniej dwie półki niżej niż grafika, a przecież już to wypadło nie najlepiej. Jeżeli zaś chodzi o głosy postaci, to nie powiem Wam o nich nic, bo ich po prostu nie ma. Chociaż dialogów jest sporo, to są one nieme, ale może to i lepiej.
Drewno, błędy i babole
Tym, co przeszkadzało mi podczas zabawy w największym stopniu, były błędy techniczne, jakie obecnie trapią produkcję. O ile na grafikę mogę przymknąć oko, a zamiast muzyki puścić sobie podcast w tle (np. GamePolis , polecam serdecznie Fiotr Pronczewski ;)), to gdy po raz kolejny z ekwipunku znika mi jakiś przedmiot, albo postać nie chce ze mną rozmawiać, chociaż misja mnie do niej prowadzi, to grać mi się w coś takiego po prostu odechciewa. Szkoda władować kilkadziesiąt godzin w postać, której nagle zniknie Magiczne Ostrze +10, na którego wytwarzaniu spędziliśmy cały weekend. Wiele błędów wymaga pilnej poprawy, nim będzie można ze spokojem zainwestować w tę grę więcej czasu.
Doktor Libra radzi: Nie dotykać, obserować
Dużo narzekałem, ale fakty są takie, że dostrzegam w Ars Notoria ogromny potencjał. Twórcy już teraz zaimplementowali w grze tak wiele systemów, że czekam z wielką ekscytacją na to, co przyniosą przyszłe aktualizacje. Odnoszę wrażenie, że jest to produkcja, która ma olbrzymie szanse na to, aby stać się najbardziej rozbudowanym symulatorem świata fantasy, pozwalającym nam doświadczyć jedynej w swoim rodzaju drogi od zera do bohatera. Od okładania szczurów chochlą do sieczenia minotaurów dwuręcznym, runicznym mieczem.
Niestety duża ilość systemów oznacza też całą masę skomplikowanych, trudnych do poskromienia zależności w kodzie, które ostatecznie trafiają do graczy w postaci drewna przykrytego masą okienek i samouczków. Bardzo chciałbym wierzyć, że na premierę wersji 1.0 twórcom uda się doszlifować przynajmniej to, co już w produkcji jest. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że nawet gigantyczne studia z tysiącami pracowników potrafiły polec przy projektach znacznie mniej skomplikowanych.
Dlatego, chociaż obecnie nie mogę Wam Ars Notoria z czystym sumieniem polecić, to uważam, że jest to tytuł, który zasługuje na miejsce na liście życzeń. Jeżeli lubicie połączenie gry survivalowej, fantastyki i RPG, czy bawiliście się dobrze w grach takich jak RuneScape, czy Enshrouded, to gorąco zachęcam Was do śledzenia tego, co deweloperzy z XRON Software dostarczą w kolejnych aktualizacjach.
Za udostępnienie gry dziękujemy firmie XRON Software.








Komentarze
Dodaj nowy komentarz: