Recenzja

Recenzja Just Cause 2

Seria „GTA” osiągnęła wielki sukces na rynku. Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej deweloperów postanawia tworzyć tzw. Klony. Lecz niestety, jak dotąd na półki sklepowe trafiały zwykłe przeciętniaki. Dopiero śmiałkowie ze szwedzkiego studia Avalanche spróbowali wyprodukować coś nowego, coś na wyższym poziomie. Zastanawiacie się pewnie, jak ich dzieło wypada na tle kultowej sagi Rockstar?

„Just Cause 2” to kontynuacja całkiem dobrze przyjętego „Just Cause”. Ponownie wcielamy się w tajnego agenta CIA Rica Rodruigeza. Tym razem musi on odnaleźć kolegę po fachu – Toma Sheldona (przyjaciela i mentora z poprzedniej części), który znika w tajemniczych okolicznościach ze sporą sumką dolarów. Dość szybko okazuje się, że nie wszystko wygląda tak, jak początkowo miało wyglądać (spoiler start), a przejście Sheldona na ciemną stronę mocy to jedna wielka mistyfikacja (spoiler stop). Należy zaznaczyć, iż to dopiero mały wstęp do właściwej historii. Pierwszoplanowe zadanie polega na oswobodzeniu biednych mieszkańców fikcyjnej wyspy Panau z rąk dyktatora zwącego się… po prostu Młody Panay. Nikogo nie zdziwi,  jeśli dodam, że jest on zamieszany w ogromną machinę korupcyjną i inne niekoniecznie uczciwe interesy. Osiągnięcie celu nie jest proste, bowiem należy współpracować z lokalnymi grupami przestępczymi, mającymi własne wizje świata.

Opowieść zaserwowana przez twórców, prawdę mówiąc, nie wbija w fotel (jest to, co w „jedynce”, czyli uwalnianie ludu z rąk tyrana) – temat oklepany do granic niemożliwości, bez większych fajerwerków i wyborów moralnych. Jedynie motyw z rzekomym złym kumplem głównego junaka potrafi faktycznie zaciekawić i jest wart kontynuacji. Szkoda, że autorzy postąpili inaczej i go zakończyli.

Następnym minus to zmiana wyglądu herosa. W „jedynce” był macho z żelem na włosach i twarzą jak pupcia niemowlaka, teraz pokazano nam zarośniętego, brudnego, postarzałego i ogólnie prezentującego się jak menel spod budki z piwem faceta. Kompletnie niezrozumiała zmiana wizerunku tylko pogorszyła sprawę.

Kolejnym tematem wartym poruszenia w tego typu „sandboksach” są misje. W „Just Cause 2” wykonujemy je nie tylko dla macierzystego zleceniodawcy (agencji), ale również frakcji. Tych na wyspie jest 3: Karaluchy, Ularowcy i Żniwiarze (mający wyraźnie komunistyczne zapędy). Wykonanie zadania dla danego gangu wymaga po prostu podejścia do budki telefonicznej. Mimo rzekomej prostoty, należy się wcześniej namęczyć, bowiem misja może być dostępna dopiero po wypełnieniu tzw. paska postępu. Poszerzamy go za pomocą chaosu, czyli „rozpierduchy”. Niszczymy wszystko, co należy do rządu, np. składy paliwa, zbiorniki gazu, inne pomniejsze elementy, które również są punktowane.

Jeśli chodzi o same misje, trzeba trochę ponarzekać na brak różnorodności. Spora część polega na przejmowaniu danych miejsc (portów, baz itp.), ale wykonujemy też i inne: zlikwidowanie ważnej persony czy kradzież danych. Z wartych zapamiętania: rozbrajanie bomb w jadących samochodach, niszczenie myśliwców (ta ostatnia niezwykle trudna z powodu sporej grupy żołnierzy w bazie wojskowej).

Mimo wad, m.in. liniowości, zadania mogą się podobać i niekiedy są niezwykle ciekawe.
W każdej powierzonej nam misji toczymy walki –  jak wypadają? Cóż, większość graczy może narzekać na fakt, że ich poziom jest zbyt zróżnicowany, tzn. w paru bitwach z mniejszą ilością wrogów wygramy praktycznie od razu, natomiast gdy nieprzyjaciół jest więcej, a do tego dochodzą helikoptery czy łodzie, takie starcie może zakończyć się sromotną klęską.

Nie pomaga nam także inna kwestia – zdrowie naszego śmiałka. Działa na rzadko spotykanym w dzisiejszych czasach i zdecydowanie przestarzałym systemie apteczek (dodatkowo te nie są zbyt gęsto rozsiane po terenie). Ktoś z Was uważa, że taki sposób odnawiania energii jest ciągle dobry? Wyobraźcie sobie desperackie szukanie apteczki w środku ostrego starcia, gdzie wystarczyłoby się schować na chwilę, by zdrowie całkowicie się odnowiło. Co prawda, pasek po pewnym czasie sam częściowo się podnosi, jednak równie szybko spada. Rico to po prostu platfus.

Oczywiście nie mogło zabraknąć broni. W „Just Cause” na standardowym wyposażeniu bohatera były dwa charakterystyczne pistolety, posiadające atut w postaci nielimitowanej amunicji. Dzięki temu starcia były łatwiejsze i nie niosły ryzyka wyczerpania się nabojów w najmniej odpowiednim momencie. Teraz producent postanowił utrudnić życie fanom elektronicznej rozrywki i zrezygnował z wyżej wymienionego rozwiązania.
Standardowo do dyspozycji oddano nam karabiny maszynowe, szturmowe, rewolwery, snajperki, wyrzutnie rakiet, granaty. Większość z nich ma wyważony odrzut, przez co strzela się celnie, aczkolwiek kulami z pistoletów maszynowych (mimo systemu celowania) trafiało się trudno.

Kolejna nowość to możliwość używania dwóch pukawek jednocześnie (zaznaczę, iż chodzi o pistolety i małe karabiny). Przyznam, że jestem zadowolony z takiego rozwiązania, bo sprawdza się idealnie.
Oręż możemy zdobyć nie tylko od pokonanego wroga, ale również kupując na „czarnego rynku”. Oczywiście początkowo dostępnych jest ledwie kilka rodzajów, dopiero popychając rozgrywkę do przodu odblokowujemy kolejne (mamy też możliwość ulepszenia danej broni).

„Czarny rynek” oferuje nie tylko możliwość zdobycia rynsztunku, ale także pojazdów (samochodów, motorów, helikopterów, mini-samolotów, łodzi), czy ewakuację do danego miejsca. Tutaj minus – względem pierwszej odsłony, mamy możliwość przeniesienia się do konkretnego miejsca (bazy, wsi), acz nie do punktu odprawy. Jest to wadą, gdyż teren, na jakim działamy, jest niezwykle rozległy i czasem trzeba pokonać spore odległości.

Twór Avalanche jest znany z tego, że można robić rzeczy wykraczające poza prawa fizyki. Jak? Przy pomocy magicznego haka Rica umocowanego na jego ręce. W „dwójce” położono na to główny nacisk, możemy więc przyczepić się asfaltu, szybko otworzyć spadochron, by wzbić się w niebo i lecąc podziwiać widoki, wspinać przy pomocy linki jak spider-man po wieżowcu albo przyczepić nieprzyjaciela do butli i po jej odpaleniu wysłać go w przestrzeń, istnieje nawet opcja połączenia dwóch osób. W skrócie: z linką możemy robić wszystko, na co pozwala nam wyobraźnia.
Zresztą nie są to jedyne popisy kaskaderskie, jakie Rico ma nam do zaoferowania. Tradycyjnie da się wskoczyć na dach samochodu, samolotu czy helikoptera i mieć darmową przejażdżkę lub po prostu uprowadzić dany środek transportu.

Sztuczna inteligencja, choć niezła, to nie powala. Autorom wyraźnie nie chciało się dopracować tego elementu. Adwersarze poprawnie chowają się za osłonami, uciekają, jednak wielokrotnie przytrafiło się, że lecieli na łeb na szyję. Kilka razy nie zauważyli mojej postaci, przez co zginęli marnie, a tak nie powinno być. Podobnie jest z przyjaciółmi, ci dodatkowo w razie ostrzału stoją w miejscu, nie chowając się w bezpieczne miejsca.

Oprawa wizualna przedstawia bardzo dobry poziom. Do dyspozycji oddano rozległą i niezwykle bogatą w szczegóły wyspę (są miejsca, gdzie jest słonecznie i przepięknie, ale również zdarzają się tereny zaśnieżone). Lokacje, budynki i reszta pomniejszych elementów prezentuje wysoką klasę. Twórcy nie zapomnieli także o zmiennych porach dnia i nocy, tutaj wszystko przechodzi płynnie i efektownie.
Spodobały mi się także zarówno gra świateł, jak i wybuchy, wyglądające niezwykle realistycznie. Uważam, że właśnie to jest największą zaletą tego produktu.

System zniszczeń pojazdów, choć nie taki jak w „GTA IV”, przypada do gustu. Widać zadrapania lub ślady po pociskach (niestety, czasem zdarzył się błąd polegający na tym, że po uderzeniu w coś autem ono pozostawało nienaruszone).
Trochę mniej powodów do zachwytów jest odnośnie postaci. O ile ich wygląd nie budzi zastrzeżeń, o tyle animacja już tak. Osoby występujące w „Just Cause 2” poruszają się i mówią niezwykle sztucznie, tak jakby połknęły kij.
Mimo wszystko należy pamiętać o elementarnej kwestii – otóż grafika w tej grze rewolucję robiła dwa lata temu, podczas pierwszych oficjalnych prezentacji, a przez ten czas wiele się zmieniło.

Oprawę audio również można pochwalić. Odpowiednia muzyka dopasowana do sytuacji cieszy uszy. Niestety, oryginalny dubbing wypada przeciętnie (chyba pierwszy raz…). Aktorzy podkładający głosy nie spisali się i brzmią bardzo sztucznie.
Jak ostatecznie prezentuje się druga odsłona „Just Cause”? Przyznam, że do oprawy graficznej prawie nie da się przyczepić. Jak już wspomniałem,  nie za bardzo spodobała mi się zmiana aparycji głównego bohatera – teraz wygląda jak zwykły „nurek śmietnikowy”, a nie macho uwalniający wyspę spod władzy dyktatora.

Największą zaletą jest niezwykła linka Rica przecząca prawom fizyki, aczkolwiek po przejściu głównego wątku fabularnego i zrobieniu wszystkiego na 100% po jakimś czasie zaczyna wiać nudą i nawet ten element męczy.

Komu polecić grę i czy w ogóle to robić? Tak, w „Just Cause 2” powinni zagrać nie tylko zagorzali fani serii, ale też inni, niekoniecznie mający styczność z sagą od Avalanche, bo jest to pozycja, która przez pewien czas dostarczy niemałej frajdy każdemu odbiorcy.

Nasza ocena: 8/10

Platformy:
Czas czytania: 8 minut, 25 sekund
Komentarze
...
#1
~TomisH
5090 dni temu

To GameOnly jest serwisem PieCowym również? Bo to recenzja wersji komputerowej :)

odpowiedz
...
5090 dni temu

"Największą zaletą jest niezwykła linka Rica przecząca prawom fizyki, aczkolwiek po przejściu głównego wątku fabularnego i zrobieniu wszystkiego na 100% po jakimś czasie zaczyna wiać nudą i nawet ten element męczy."

Mogę się założyć o miliardy dolarów, wille z basenem i prom kosmiczny że nie zrobiłeś WSZYSTKIEGO na 100%. Nie wiem czy jest jakiś człowiek który jest w stanie to zrobić.

Co do samej gry: sporo o niej napisałem w temacie na forum.

W skrócie: zgadzam się z wadami-voice acting to kupa, animacja podczas filmików może nie zła..ale cholernie uboga. Gestykulują jak by byli marionetkami i ktoś pociągał leniwie za sznurki. Pasek życia też trochę wkurza, twórcy mogli przynajmniej dać możliwość kupienia apteczki (najlepiej wraz z amunicją). Sporo też jest drobnych artefaktów i błędów. Ogólnie jednak..gra mi się strasznie podoba, nie grałem w 1, nie wiem jaka tam była postać "Scorpio" ale mi ta pasuje. Po 35godzinach grania dawałbym 8+ a momentami 9- (wiadomo, jak człowiek ma ochotę coś porozpierdzielać czy po prostu pobiegać i postrzelać, wtedy gra daje więcej radochy). Jednakowoż częściej dawał bym te 9-.

Z tą grą jest tak że warto pograć w demko, nie raz, ale tak ze 3, rozpracować mechanikę i "o co b" w tym wszystkim--jak się spodoba, wtedy kupić. W innym przypadku gra może nie podpasować i będzie więcej złości niż zabawy.

odpowiedz
...
#3
~Mościcki
5089 dni temu

Jakże słaba recenzja, liczne błędy składniowe, masa błędów logicznych a o rzeczowych już nie wspomnę. Radzę poczytać kilka książeczek od nośnie poprawnej polszczyzny. Na allegro Panie znajdziesz masę owych materiałów z przedziału od 1-6 klasy szkoły podstawowej.

odpowiedz
...
#4
~Phoenix
5089 dni temu

Grając w Just Cause ciągle nie mogłem pozbyć się wrażenia, że twórcy postanowili, że przygotują otwarty świat, a potem zastanowią się co z tym fantem zrobić. Nie przeczę, z początku misje prezentują się ciekawie i mimo dużych uproszczeń można przełknąć większość rzeczy za wyjątkiem niedopracowanego sterowania. Korzystająca z podobnego rozwiązania Bionic Commando pod tym względem bije Just Cause na głowę.

Otwarty świat.. no cóż nie wystarczy poukładać lasu i kilku pagórków, by zrobiło się interesująco, wspinaczka na górę trwa wiele minut, pomimo dodatku w postaci wciągającej nas wszędzie liny. Jak już wleziemy na szczyt to nie ma tam zwykle nic takiego co by spowodowało byśmy zrobili to po raz drugi. By skoczyć na spadochronie zawsze możemy podczepić się pod startujący samolot. Uproszczenia i brak realizmu wywołują dwie reakcje – raz uśmiech (no bo to fajnie tak) a potem zażenowanie i żal ze zmarnowanej szansy na dopracowany produkt. Można pożyczyć i zagrać, ew dać dzieciakowi do pogrania, szkoda na to kasy.

odpowiedz
...
5089 dni temu

ja wydałem i ani razu myśli mi nie przeszła że żałuję tej kasy. Ta gra jest po prostu z gatunku tych które nie podobają się każdemu.

odpowiedz
...
5089 dni temu

Mościcki-> Poproszę o konkretne przykłady

odpowiedz
...
#7
~Phoenix
5089 dni temu

SolidSnake1989 - jasne, że gra może się podobać, napisałem swoje odczucia, zwykle więcej wymagam od twórców i tyle. Ja przez chwilę całkiem fajnie się bawiłem. Demolka wpływa pozytywnie na odbiór i jest jasną stroną JC2. Gdyby zadbano o drobiazgi i dopracowano sterowanie to była by perełka a tak jest średnio.

odpowiedz
...
#8
~Outsider
5089 dni temu

~Mościcki jeśli już taki z Ciebie polonista to zważ, że "odnośnie" piszemy RAZEM... nie "od nośnie"... misiu pysiu... btw: recenzja przekonała mnie by JC2 nie kupić:P ot co...

odpowiedz
...
#9
~Chris
5089 dni temu

"od nośnie" słownika Panie Mościcki to wypadałoby również spojrzeć na siebie :).

odpowiedz
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: