Pomimo że cykl Atelier nie należy do najbardziej rozpoznawalnych serii jRPG to cieszy się naprawdę wielką tradycją. Jego początki sięgają 1997 roku, kiedy to na konsolach PlayStation ukazała się gra pod tytułem Atelier Marie: The Alchemist of Salburg. Za jej stworzenie odpowiedzialne było studio Gust, a decydującą rolę w procesie kreacji odegrał młody debiutant Shinichi Yoshiike. Producent, który podczas swoich studiów uczęszczał na zajęcia z historii alchemii, tak bardzo zainteresował się tematem, że postanowił uczynić tę dziedzinę głównym motywem swojej produkcji.
Ponieważ Yoshiike od najmłodszych lat był wielkim miłośnikiem książki Ania z Zielonego Wzgórza, zdecydował, ze jego jRPG nie będzie opowiadało o historii dzielnego wojownika, ale przedstawi losy nastoletniej uczennicy, zgłębiającej sztukę alchemii. Decyzja ta miała znaczny wpływ na sprzedaż gry, która po premierze cieszyła się ogromną popularnością wśród młodych kobiet i do końca 1997 roku, sprzedała się w ilości ponad 212 000 egzemplarzy. Początkowo Yoshiike nie planował kontynuacji i nie zakładał zapewne, że w 2025 roku na rynku ukaże się 26. część serii pod tytułem Atelier Yumia: The Alchemist of Memories & the Envisioned Land, którą mam przyjemność recenzować.
Samotność alchemika
Najnowsza odsłona cyklu Atelier podtrzymuje tradycje żeńskich bohaterek. Tym razem poznajemy losy młodej alchemiczki o imieniu Yumia. Znajduje się ona jednak w zdecydowanie mniej komfortowej sytuacji niż swoje poprzedniczki, albowiem w świecie, w którym żyje, alchemia postrzegana jest jako główne źródło zła i zniszczenia. Wszystko za sprawą wielkiej katastrofy, która w przeszłości doprowadziła do upadku wielkiej cywilizacji, i o której spowodowanie oskarżono alchemików. Jak zapewne się jednak domyślacie, przyczyna tragedii była zupełnie inna, ale oczywiście poznamy ją dopiero w trakcie rozwoju fabuły.
Chociaż protagonistka wykorzystuje zakazaną wiedzę do pomagania ludziom i naprawiania zniszczeń, napotkane postacie odnoszą się do niej nieufnie, a nierzadko nawet i wrogo. Początkowo fabuła w dużej mierze bazuje więc na motywie strachu i nienawiści wobec obcego i nieznanego, a zadaniem Yumii jest udowodnienie mieszkańcom krainy, że nie jest niebezpiecznym potworem, ale zwyczajną dziewczyną o ponadprzeciętnych mocach i zdolnościach. Wraz z rozwojem wydarzeń, historia staje się coraz bardziej mroczna, a z cienia zaczynają wychodzić prawdziwe demony.
Fabuła napisana została naprawdę zręcznie. Jest interesująca i do samego finału trzyma gracza w napięciu. Główna bohaterka bardzo przypadła mi do gustu i naprawdę z dużym zaciekawieniem obserwowałem, w jaki sposób dziewczyna stara odnaleźć się w niełatwej sytuacji, jednocześnie mierząc się z trudną przeszłością. Polubiłem również jej towarzyszy, którzy przyłączają się do alchemiczki w trakcie rozgrywki. Każdy z nich posiada odmienne cechy charakteru i własny światopogląd, dzięki czemu wspólnie tworzą naprawdę interesującą ekipę.
Questowe all inclusive
Dobrze skonstruowana historia jest jednak w pewnym sensie tylko dodatkiem. Przez przeważającą część zabawy, skupiamy się bowiem na zbieractwie, craftingu oraz odkrywaniu ogromnego świata gry. Podobnie jak w Wiedźminie 3, cała mapa pokryta jest pytajnikami, symbolizującymi miejsca, w których coś na nas czeka. Mogą to być zarówno questy, jak i specjalne przedmioty, ukryte lokacje czy silniejsze potwory, za których ubicie otrzymamy specjalną nagrodę. Aktywności pobocznych jest naprawdę bardzo dużo i to właśnie one stanowią przeważającą część rozgrywki.
Uważam jednak, że podstawowym problemem gry jest fakt, że dodatkowe zadania są do siebie zbyt podobne i tym samym bardzo powtarzalne. Podczas zabawy odwiedzamy kilka krain, ale tak naprawdę wykonujemy w nich te same aktywności, które różnią się od siebie tylko detalami, takimi jak silniejsze monstra do pokonania czy coraz trudniejsze zagadki logiczne, które musimy rozwiązać. Co jakiś czas trafiają nam się również zlecenia od napotkanych na naszej drodze postaci, ale są one bardzo proste fabularnie i ograniczają się do znalezienia konkretnego przedmiotu lub zabicia wskazanego przeciwnika.
Mocny nacisk na aktywności poboczne sprawia, że najnowsze Atelier Yumia nie jest jRPG-iem dla każdego. Gracze, którzy poszukują tytułu skupiającego się na fabule, gdzie zadania opcjonalne są tylko dodatkiem do rozgrywki, mogą poczuć się mocno przytłoczeni, a nierzadko nawet i znudzeni. Jeśli graliście w Final Fantasy VII: Rebirth to pamiętacie pewnie aktywność World Intel, stanowiącą odskocznię od głównej fabuły. W przypadku recenzowanej produkcji jest odwrotnie, albowiem to główna historia stanowi raczej dodatek do odkrywania świata i zbierania przedmiotów. Przed zakupem gry powinniście więc zadać sobie pytanie, czy taki model zabawy jest dla Was odpowiedni.
Jak z reklamy Ikea
Wykonywanie zadań dodatkowych oraz zwiedzanie świata sprawia, że mamy dostęp do wielu cennych roślin, minerałów i materiałów, które stanowią podstawę alchemii. Dzięki swojej specjalnej wiedzy Yumia potrafi wytwarzać nowe przedmioty, zbroje i broń oraz ulepszać te już istniejące. Atelier Yumia charakteryzuje się bardzo rozbudowanym craftingiem, którego pełne zrozumienie może zabrać sporo czasu i wysiłku. Warto jednak poznać ten mechanizm jak najlepiej, albowiem alchemia daje ogromne możliwości i tak naprawdę stanowi najmocniejszy atut recenzowanego tytułu.
Aby móc stworzyć nowy przedmiot, musimy wcześniej zdobyć wymaganą recepturę. Najczęściej znajdujemy je w zniszczonych ruinach dawnej cywilizacji, które rozsiane są po całej mapie. Kiedy już dysponujemy przepisem, a także odpowiednią ilością składników, protagonistka jest w stanie wytworzyć nową rzecz do naszego ekwipunku. Warto jednak zaznaczyć, że każdą recepturę możemy wzbogacić o dodatkowe materiały, podnoszące statystyki wytwarzanego przedmiotu. Dzięki temu crafting jest naprawdę urozmaicony i zachęca gracza do stałego eksperymentowania i poszukiwania nowych rozwiązań.
Za bardzo ciekawy pomysł uznaję również opcję budowania. Yumia jest zręczną rzemieślniczką, która oprócz magicznych przedmiotów, jest w stanie wytwarzać także stoły, łózka, kwietniki, a nawet całe budynki. Dzięki temu jesteśmy w stanie – podobnie jak w serii The Sims – projektować i dekorować bazy oraz obozy, w których nasza drużyna może odpocząć i przygotować się do kolejnych misji. To naprawdę świetne rozwiązanie, które umożliwia nam oderwanie się od licznych questów i pojedynków, a także pozwala zdecydować, jak ma wyglądać miejsce, stanowiące oazę spokoju w pełnej zagrożeń krainie.
Witajcie w bajce
W najnowszej odsłonie Atelier Yumia najbardziej zachwyciło mnie to, jak bardzo ta gra jest relaksująca i uspokajająca. Pomimo że oprawa graficzna nie stoi na najwyższym poziomie, to lokacje, które przemierzamy, obfitują w trawę, kwiaty, rośliny i emanują sielankowością oraz spokojem. Wrażenie to dodatkowo potęguje relaksująca i wpadająca w ucho muzyka, płynąca z głośników telewizora. Kiedy po ciężkim dniu, usiądziecie przed konsolą i włączycie tę grę, naprawdę poczujcie się niczym po wypiciu ziołowej herbatki na ukojenie nerwów. Tym bardziej że produkcja działa naprawdę świetnie i nie napotkałem żadnych technicznych bugów, które mogłyby wyprowadzić gracza z równowagi.
Yumia biega sobie swobodnie po lasach, polach i górach, zrywając beztrosko kwiaty i owoce, zbierając miód, głaszcząc koty oraz wydobywając ze skał drogocenne minerały. To wszystko wygląda naprawdę bajkowo i właśnie w takim duchu zaprojektowana została cała produkcja. Oczywiście co jakiś czas natykamy się na ślady dawnej cywilizacji i wówczas uświadamiamy sobie, że ta sielankowa kraina była miejscem tragicznych i krwawych wydarzeń, co wywołuje pewne uczucie niepokoju. Taka konstrukcja świata bardzo skutecznie oddziałuje na emocje gracza, a jednocześnie nie jest tak depresyjna, jak miało to miejsce, chociażby w NieR: Automata.
Spacerowanie po sielankowych lokacjach jest bardzo przyjemne. Jeśli natomiast chcemy natychmiast dostać się w wyznaczone miejsce, możemy skorzystać z ekspresowych podróży do obozów i baz, które zakładamy wraz z postępami w grze. To jednak nie wszystko. W pewnym momencie Yumia natrafia bowiem na tajemnicze pozostałości po dawnej cywilizacji, które okazują się szybkim motocyklem. Po jego zdobyciu bohaterka jest w stanie używać pojazdu do przemieszczania się po mapie oraz zbierania zasobów. To naprawdę bardzo fajne i niestandardowe rozwiązanie, które nadaje produkcji większej dynamiki i swobody.
Czy alchemiczny eksperyment się udał?
Klimat gry jest bardzo bajkowy i uroczy. Nie oznacza to jednak, że nasi bohaterowie mogą czuć się w pełni bezpiecznie. Świat Atelier Yumia zamieszkiwany jest bowiem przez liczne potwory, które wykorzystają każdą okazję, aby zaatakować alchemiczkę i jej towarzyszy. Model walki zawiera elementy klasycznego systemu turowego, jednakże batalie odbywają się w czasie rzeczywistym. Podczas potyczek możemy poruszać się po całej arenie i unikać ataków ze strony wroga. Aby jednak go zaatakować, musimy mieć dostępne punkty akcji, które zużywają się po odpalaniu konkretnych technik, a następnie stopniowo odnawiają.
Jeśli chodzi o system walki, to muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony potyczki są naprawdę widowiskowe, a każdą postacią rzeczywiście gra się inaczej. Jednakże, na ekranie dzieje się tak wiele, że nierzadko bardzo trudno odnaleźć się na polu bitwy i najlepszym rozwiązaniem okazuje się często dynamiczne i intuicyjne wciskanie guzików, odpowiedzialnych za poszczególne ataki. Sprawia to, że walkom brakuje głębi taktycznej oraz różnorodności. Moim zdaniem to element, który powinien zostać jeszcze raz przemyślany i dopracowany przed wydaniem kolejnej części serii.
Spodobał mi się natomiast pomysł przełączania pomiędzy trybami walki w zwarciu oraz z dystansu. Kiedy widzimy, że przeciwnik odpala atak obszarowy, możemy w każdej chwili wycofać się do tyłu i strzelić do wroga z broni palnej. Nie zadaje ona co prawda tak dużych obrażeń, jak broń biała, ale okazuje się szczególnie przydatna, kiedy zbliżenie się do przeciwnika jest zbyt niebezpieczne. To naprawdę fajne rozwiązanie, które – biorąc pod uwagę mankamenty wspomniane w poprzednim akapicie – urozmaica potyczki i czyni je bardziej rozbudowanymi.
Atelier Yumia: The Alchemist of Memories & the Envisioned Land to bardzo dobra gra, jednakże nieprzeznaczona dla każdego. Miłośnicy zbieractwa, craftingu i odkrywania świata będą zachwyceni, pomimo nudnawych questów fabularnych oraz powtarzalnych i chaotycznych walk. Pozostali gracze mogą poczuć się lekko przytłoczeni aktywnościami pobocznymi, które dominują nad warstwą fabularną produkcji. Bardzo dobrze, iż seria nie odchodzi od tradycji, które ją ukształtowały na rzecz większej przystępności i chęci poszerzenia grona odbiorców za wszelką cenę.
Dziękujemy firmie PLAION za udostępnienie gry do recenzji.
Podsumowanie





Atelier Yumia: The Alchemist of Memories & the Envisioned Land to rewelacyjna propozycja dla wszystkich fanów zbieractwa i craftingu.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: