"Skinny & Franko: Fists of Violence" to gra spod szyldu Blue Sunset Games oraz Console Labs S.A. Jeśli o nich nie słyszeliście, to nie martwcie się, bo trudno szukać ich produkcji na listach hitów. Ich nowa gra o nazwie "Skinny & Franko: Fists of Violence", jest potocznie określana, jako "Franko 2", ponieważ jest to sequel polskiej bijatyki od studia World Software z 1994 roku. Czy po prawie 30 latach przerwy, ktoś jeszcze pamięta o tej grze?
Choć działania marketingowe nie były zakrojone na szeroką skalę, to produkcja Mariusza Pawluka nie przeszła bez echa. Na największych serwisach o grach wspominano o "Franko 2", a twórcy z YouTube, również o niej informaowali na swoich kanałach. Przypadkowo trafiając na gameplay z tej gry, zainteresowałem się nią na tyle, by poprosić o wersję do recenzji, którą bardzo szybko otrzymałem. Zanim jednak opowiem Wam o tej grze, wspomnę o wyboistej drodze produkcji, którą przeszła ta gra.
"Skinny & Franko: Fists of Violence" zadebiutowało 28 kwietnia 2023 roku i jest to gra, która pierwotnie zapowiedziana została w 2013 roku o nazwie "Franko 2" na... urządzenia mobilne. Problemy produkcyjne sprawiły, że tytuł zaliczał jedno opóźnienie za drugim i w 2018 roku, lincencja na grę trafiła w ręce obecnych właścicieli. Warto wspomnieć, że Pan Mariusz Pawluk jest twórcą pierwszej części gry, czyli "Franko: The Crazy Revenge" która ukazała się na PC i Amigę.
Gra wita nas ciekawym projektem graficznym, ponieważ wszystko, co widzimy na ekranie, zostało ręcznie narysowane oraz animowane. Muszę przyznać, że robi to dobre wrażenie i nadaje grze charakteru. Tła zawierają mnóstwo detali, a użyta paleta kolorów, przypomina klimaty starych rodzimych blokowisk. Animacje ciosów, kopnięć czy chwytów, są wykonane bardzo ładnie i te sierpowe... piękne są! Czuć moc w tych uderzeniach i aż micha się cieszy gdy spuszczamy łomot napotkanym przeciwnikom. Szczególnie kreatywnie twórcy podeszli do wizerunków bossów. Każdy z nich jest unikatowy i jest świetnie przerysowanym stereotypem odnoszącym się do pewnych zachowań czy pracy zawodowej. Bardzo spodobał mi się design większości przeciwników, ale wizerunki tych głównych oponentów wywarły na mnie szczególne wrażenie. Czym jednak byłaby taka sieczka bez solidnej oprawy muzycznej? W rytm spuszczania bęcków, przygrywa nam żywiołowa muzyka, która nieźle wpasowuje się klimat mordobicia. Ścieżka dźwiękowa jest tutaj perfekcyjnie dobrana.
Choć grafika zrobiła na mnie duże wrażenie, to nie mogę powiedzieć tego samego o gameplayu... Walka jest bardzo efektowna i można się tu naprawdę dobrze bawić. Do dyspozycji oddano nam uderzenia proste, sierpowe, kilka kopnięć, a także walkę w klinczu. Od czasu do czasu możemy użyć super ciosu, który z reguły wykańcza wybranego przez nas przeciwnika. Po drodze możemy znaleźć, przydatne do waki: deski, noże, butelki, beczki i inne akcesoria pomocnicze, które kładą na łopatki naszych wrogów. To wszystko brzmi bardzo ciekawie, gdyby nie problemy z detekcją uderzeń... Wrrrr! Nawet sobie nie wyobrażacie, ile razy ginąłem, bo moje ciosy nie trafiały w przeciwnika, natomiast perzeciwnik we mnie już tak. W grze Beat'em Up nie może być takich baboli! Niejednokrotnie zdarzało mi się, że przeciwnik łapał mnie od tyłu podczas gdy ten z przodu obijał mi facjatę, a gdy już mnie puścił, to łapał mnie ten drugi i tak w kółko, aż do utraty życia... Jak można było dopuścić do takiego czegoś? Takie kwiatki są niedopuszczalne w grze tego gatunku. Na korzyść możemy dodać system wykańczania przeciwników. Jest on bardzo brutalny i widowiskowy. Możliwości pozbycia się adwersarzy jest tutaj kilka, a dodatkowo możemy skorzystać z elementów otoczenia. Niestety gra jest też bardzo oszczędna w podpowiedziach, więc nie liczcie na zbyt wiele informacji co macie zrobić lub czego i jak użyć. Rozczarowuje również brak jakiegokolwiek sposobu rozwoju postaci. Od początku do końca używamy tych samych kombinacji uderzeń i superciosów.
Osobny wątek w tekście poświęcę broni palnej używanej w walce... Kto wpadł na pomysł implementacji tak źle działającej i irytującej mechaniki w grze? System chowania za osłoną, był dla mnie problematyczny, ponieważ moja postać nie chciała z niego korzystać, a przeciwnicy często strzelali, zanim zdążyłem się schować. To jeszcze nie jest najgorsze. W dedykowanym tej mechanice, fragmencie gry, nie pada się na ziemię po pierwszym strzale, ale są przeciwnicy, którzy jednym postrzałem zabierają całe życie... Moje nerwy były u kresu, gdy będący na końcu planszy osiłek wyciągał gnata i mnie zabijał, a kiedy moja postać wstawała, robił to ponownie i nie miałem szans na ucieczkę. Nasz bohater wstaje sam po kilku sekundach i nie możemy tego przyspieszyć, więc synchronizując się ze strzelcem, miałem po prostu przekichane... Dlaczego? Po co? Te pytania kłębiły mi się w głowie za każdym razem, gdy próbowałem zrozumieć zamysł twórców, odnośnie dodania do gry broni palnej...
Fabuła, w tego typu grach, nie jest najważniejszym elementem produkcji, ale we "Franko", jest ona siłą sprawczą naszego powrotu na stare śmieci. Chcąc uratować przyjaciela, rzucamy się w wir walki ze skorumpowaną dzielnicą, ale macki niegodziwości sięgają poza nasz lokalny teren. Zwiedzamy więc blokowiska, sklepy, uliczki, place budowy, a nawet robimy zadymę w pociągu, by dotrzeć do celu. Rozgrywka jest podzielona na plansze i każda z nich jest efektem naszego postępu w fabule. Niestety gdzieś po drodze gubimy nasz wątek, a sam cel dość mocno się rozmywa, dając nam w zamian nadzieję na kolejną część.
"Skinny & Franko: Fists of Violence" oferuje grę w trybie lokalnej współpracy, czyli tzw. kanapowe granie. Choć grę przeszedłem sam, myślę, że z kompanem ten tytuł zyskałby znacznie na grywalności. Współpraca ze znajomym może dać tutaj dużo frajdy i mocno zmienić rozgrywkę. Niestety gra nie posiada trybu współpracy online. Muszę jeszcze wspomnieć o polskiej lokalizacji, z którą mam pewien problem... Gra jest w pełni spolszczona i posiada nawet polski dubbing, ale jest on niezwykle hmm... specyficzny. Gdy usłyszałem go pierwszy raz, to dosłownie czułem się zażenowany, ale z biegiem czasu, zrozumiałem, że chyba tak miało być. Cała gra jest prześmiewcza i każdy stereotyp z typowego blokowiska jest tutaj znacznie przerysowany, więc i wypowiadane kwestie przeciwników są na maksa krindżowe. Tak ja napisałem, to chyba taki urok tej produkcji.
Kończąc swoją recenzję, jestem w drobnej rozterce... Gra podobała mi się pod względem audiowizualnych efektów oraz przerysowanych stereotypowych postaci. System walki dawał satysfakcję, ale z drugiej strony, jak tylko przypomnę sobie te problemy z precyzją oddawanych ciosów, czekanie aż postać się podniesie lub makabryczny moment ze strzelaniem to aż się we mnie gotuje. Z pewnością "Skinny & Franko: Fists of Violence" nie jest złą grą. Ba! Gdyby poprawić te irytujące rzeczy to gierka byłaby naprawdę świetna, a tak wyszedł średniak z nie do końca wykorzystanym potencjałem. Aktualizacje mogą jeszcze wiele poprawić, więc twórcy mają pole do popisu.
Za udostępnienie gry dziękujemy firmie Console Labs S.A
Grę przeszedłem na Xboxie Series X w czasie 6 godzin.
Podsumowanie
Ciekawy tytuł, któremu mimo wad, warto dać szansę. System walki jest zaletą tego tytułu, a także jego największą wadą.
Komentarze
Z oceną się zgadzam. Grałem i też miałem kilka upierdliwych błędów, ale tak to gierka spoko.
odpowiedzMoże uda Im się poprawić w aktualizacjach, bo to nie są jakieś straszne problemy. Myślę, że najlepiej grało by się w koopie :)
odpowiedzDodaj nowy komentarz: