Recenzja

Recenzja Trails in the Sky 1st Chapter. Klasyka gatunku w nowym wydaniu

Słyszeliście o serii Trails? Jeśli nie, to najwyższa pora o niej usłyszeć.

JRPG można z całą pewnością uznać za gatunek typowo konsolowy. Tym większym zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że kiedy gra Trails in the Sky ukazała się w 2004 roku, była dostępna jedynie na PC. Dopiero dwa lata później doczekała się portu na PlayStation Portable. Interesujące również, że tytuł ten dopiero w 2011 roku doczekał się angielskiej wersji językowej. Było to spowodowane problemami z tłumaczeniem, które wynikały z małego doświadczenia zajmującego się nim studia, a także ogromem scenariusza, liczącym około 1,5 miliona znaków.

Kiedy produkcja trafiła wreszcie w ręce europejskich i amerykańskich graczy, liczyła już sobie 7 lat. Pomimo iż zdobyła uznanie recenzentów, to wielu odbiorcom wydawała się już przestarzała i mało interesująca. W efekcie tego seria Trails nie zdobyła popularności pozą Japonią, a jej kolejne odsłony nie znajdowały wydawców poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Po dwudziestu jeden latach cykl powraca, aby ponownie spróbować zdobyć serca zachodnich graczy. Czy tym razem się uda? Przekonajmy się.

Nieśpieszna podróż do celu

Trails in the Sky 1st Chapter to remake pierwszej odsłony serii, która liczy obecnie już kilkanaście części. Poznajemy w niej losy Estelle oraz jej adoptowanego brata o imieniu Joshua. Przyszywane rodzeństwo wychowuje się pod opieką biologicznego ojca dziewczyny, który jest słynnym Bracerem, czyli członkiem elitarnej organizacji zajmującej się pilnowaniem porządku na świecie. Oczywiście protagoniści zamierzają iść w jego ślady i również dołączają do tej szanowanej instytucji.

Na początku rozgrywki Estelle oraz Joshua są początkującymi Bracerami, którzy podejmują się prostych misji dla mieszkańców swojego rodzinnego miasta. Kiedy jednak ich ojciec znika w tajemniczych okolicznościach, bohaterowie postanawiają ruszyć tropem zaginionego wojownika. Rozpoczynają tym samym wielką podróż przez kolejne krainy. Podczas przygody poznają wielu przyjaciół, którym pomagają w walce ze złem. Wykonują także zadania, pozwalające pnąc się coraz wyżej w hierarchii swojej organizacji.

Przedstawiona historia może z pozoru brzmieć nieskomplikowanie i mało oryginalnie. Rzeczywiście w pierwszych godzinach gry, może wydawać się, że mamy do czynienia z kolejną historią jakich wiele. Taką, która zbudowana jest na sprawdzonych, ale mocno oklepanych motywach. Nic bardziej mylnego. Fabuła rozwija się leniwie i nieśpiesznie, ale twórcy znakomicie budują napięcie, zaskakując nas ciekawymi i przemyślanymi zwrotami akcji. Tym samym, pozornie proste zadania prowadzą naszych bohaterów w sam środek wielkich spisków i niebezpieczeństw.

Bardzo fajnym pomysłem jest podział rozgrywki na rozdziały. Każdy z nich toczy się w innej części świata i dotyczy odrębnego problemu. Poznajemy też zupełnie nowych wrogów, a także sojuszników, którzy dołączają do naszego zespołu. Wszystkie historie nie tylko są bardzo dobrze napisane, ale również zostały ze sobą zręcznie powiązane. Tym samym każda z nich przybliża bohaterów do ostatecznego celu. Oczywiście poszukiwania ojca okazują się tylko wierzchołkiem góry lodowej. Aby jednak nie psuć Wam zabawy, nie zdradzę więcej szczegółów.

Realistyczni bohaterowie w fantastycznym świecie

Historia jest bardzo mocną stroną recenzowanego tytułu. Najbardziej urzekł mnie jednak sposób, w jaki twórcy podeszli do najdrobniejszych detali. Wspomniane już wcześniej powolne budowanie fabuły wynika w decydującej mierze z chęci scenarzystów do jak najdokładniejszego zapoznania graczy ze światem gry oraz motywacjami bohaterów. Musicie być przygotowani na to, że postacie potrafią prowadzić bardzo długie dysputy nawet na pozornie błahe i nieistotne tematy. To jednak sprawia, że wydają się bardziej ludzkie i naturalne.

Rozumiem, że niektórzy mogą poczuć się zmęczeni i przytłoczeni ogromną ilością dialogów. Szczególnie w kontekście współczesnych, nastawionych na akcję i szybkie tempo rozgrywki produkcji. To JRPG udowadnia jednak, że cierpliwość popłaca i naprawdę warto nawet na kilkanaście minut zatrzymać się, aby posłuchać rozmów prowadzonych przez bohaterów. Dzięki temu możemy doskonale wczuć się w opowiadaną historię. Twórcy dołożyli ogromnych starań, aby wszystkie wątki i postacie zostały potraktowane z należytym szacunkiem. Uważam to za ogromny atut produkcji.

Chciałbym również zwrócić uwagę na doskonale zaprojektowanych i napisanych bohaterów. Moje zachwyty nie dotyczą tylko Estelle i Joshui, ale także pozostałych członków drużyny. Każdy z nich posiada nie tylko swoją własną osobowość i wyróżniające go cechy, ale skrywa osobiste historie i tajemnice, stopniowo wychodzące na jaw. To samo dotyczy wielu NPC, którzy nie są jedynie tłem dla historii, ale jej znaczącymi uczestnikami. Nieczęsto zdarza się, że niegrywalne postacie pełnią tak ważne role i charakteryzują się tak złożonymi osobowościami, jak w tym JRPG.

Orbem i mieczem

Podczas walki i eksploracji świata protagonistom pomagają zwykle dwaj towarzysze. Nie musimy jednak podejmować decyzji, kto w danym momencie pozostanie w rezerwie, a kto ruszy do walki. Twórcy zdecydowali się na niestandardowe rozwiązanie. W każdym rozdziale przyłączają się do nas inni bohaterowie, pochodzący z aktualnie wizytowanej krainy. Uważam to za bardzo trafiony pomysł. Dzięki temu możemy lepiej poznać wszystkie postacie, zarówno pod kątem fabularnym, jak i ich umiejętności bojowych.

Każdy członek drużyny walczy inną bronią, a także charakteryzuje się indywidualnymi statystykami. Tym, co je łączy jest posiadanie orbmentu, czyli urządzenia pozwalającego na instalowanie magicznych orbów. Przypomina to nieco system materii znany z Final Fantasy VII. Magiczne kamienie dzielą się na różne kolory, a każdy z nich odpowiada za wzmacnianie konkretnych statystyk lub naukę ataków, opartych na żywiołach. Możemy również rozbudowywać orbmenty naszych bohaterów, co odblokowuje więcej miejsc na kryształy.

Muszę przyznać, że system orbów bardzo przypadł mi do gustu. Początkowo wydaje się nieco skomplikowany, ale kiedy już załapiemy mechanikę, staje się intuicyjny i bardzo wygodny. Daje również graczowi wiele możliwości eksperymentowania i budowania drużyny według własnego upodobania i pomysłów. Mamy możliwość modyfikowania statystyk i umiejętności naszych bohaterów w zależności od potrzeb i dostosowywania ustawień pod silniejszych bossów. Jeśli ktoś poczuje się zagubiony, może w każdej chwili skorzystać z opcji automatycznego przydzielenia kryształów.

Miasta, wsie i lochy

Podróż przyszywanego rodzeństwa przez ziemie królestwa Liberl jest bardzo barwna. Każda kraina charakteryzuje się czymś wyjątkowym, co czyni ją unikalną i intrygującą. Szczególnie spodobały mi się stolice odwiedzanych regionów. Znajdziemy wśród nich zarówno luksusowy nadmorski kurort, jak i rozwinięte technologicznie miasto wynalazców. Co więcej, wizytując poszczególne metropolie, dowiadujemy się wielu ciekawostek na temat ich historii. Poznajemy także mieszkańców, którzy nie zawsze okazują się poczciwymi ludźmi.

Niestety mam pewne zastrzeżenia co do projektów lochów i dróg pomiędzy miastami, które są do siebie zbyt podobne i schematyczne. Przemierzane lokacje są kolorowe, ładne i szczegółowe, ale często zaprojektowane według identycznego modelu. Zabrakło mi również elementów wyróżniających, które łączyłyby lochy i ścieżki z klimatem krain, w których się znajdują. W efekcie tego lokacje nie pozostają w pamięci gracza na długo, a nawet powodują pewne znużenie.

Bardzo przyjemnie zaskoczyły mnie natomiast questy. Ponieważ nasi bohaterowie należą do gildii Bracerów, która specjalizuje się w realizowaniu zleceń od mieszkańców, spodziewałem się setek identycznych zadań pozbawionych tła fabularnego. Rzeczywiście, zadań pobocznych jest bardzo dużo, ale każdemu z nich towarzyszy interesująca historia, która pozwala lepiej poznać występujące w grze postacie. Pomimo iż misje sprowadzają się do kilku schematów, to za sprawą dobrze napisanej fabuły są naprawdę ciekawe, a ich wykonywanie przynosi wiele korzyści.

Taktyka czy bitewny szał?

Trails in the Sky 1st Chapter kładzie ogromny nacisk na narrację i opowiadaną historię, jednak walki są również bardzo ważnym elementem produkcji. Muszę przyznać, że po raz kolejny twórcy „kupili” mnie swoimi pomysłami i rozwiązaniami. Zdecydowali się bowiem na próbę pogodzenia zwolenników walk turowych z fanami pojedynków w czasie rzeczywistym. W jaki sposób? Otóż połączyli oba systemy w jeden. Możemy w pewnym stopniu sami zdecydować czy chcemy prowadzić potyczki w sposób zręcznościowy, czy taktyczny.

Przemierzając świat gry, napotykamy na naszej drodze całe rzesze mniejszych i większych potworów. Domyślnie walki z nimi odbywają się w czasie rzeczywistym, a sterowanie jest bardzo zręcznościowe. Zadawanie celnych ciosów i poprawne wykonywanie uników napełnia pasek mocy, którą wykorzystujemy do używania specjalnych ataków. W każdej chwili możemy jednak przejść do trybu potyczki turowej, który jest zdecydowanie bardziej złożony i taktyczny. Warto zaznaczyć, że pojedynki z bossami możemy rozgrywać jedynie w turach.

Turowy model walki został zaprojektowany bardzo pomysłowo i jest naprawdę złożony. Oprócz wydawania poleceń naszym postaciom musimy umiejętnie, rozstawiać ich na polu bitwy. Odpowiednie ustawienia pozwala bowiem zwiększyć pole rażenia technik, które mogą za jednym użyciem zadawać obrażenia większej liczbie przeciwników. Musimy jednak równocześnie uważać na to, aby nasi bohaterowie nie stali zbyt blisko siebie, ponieważ wrogowie również dysponują atakami obszarowymi. Potyczki są naprawdę znakomicie zrealizowane i wymagają od gracza wysiłku oraz taktycznego planowania.

Bardzo spodobał mi się również sposób, w jaki możemy łączyć oba systemy walki. Osłabienia przeciwnika podczas potyczki w czasie rzeczywistym pozwala na ogłuszenie go. Jeśli wówczas szybko przejdziemy do trybu taktycznego, dostaniemy w prezencie bonusową turę, w której możemy wykonać silny zespołowy atak. To naprawdę świetne rozwiązanie, które zachęca do korzystania z obu systemów. Zręcznościowe potyczki nie są co prawda tak ekscytujące i rozbudowane jak te turowe, ale przydają się bardzo, kiedy chcemy ekspresowo wyeliminować słabszych przeciwników.

Ślicznie i klasycznie

Jednym z problemów oryginalnego Trails in the Sky była oprawa graficzna, która już w 2004 roku wyglądała archaicznie. Twórcy musieli więc dołożyć wszelkich starań, aby z tego samego powodu remake nie przepadł w konfrontacji ze współczesnymi tytułami. Udało im się to znakomicie. Grafika jest naprawdę śliczna, ale jednocześnie utrzymana w klasycznym stylu anime, który doskonale pasuje do klimatu produkcji. Pomimo że nie znajdziemy tutaj niesamowitych efektów wizualnych, to gra prezentuje się naprawdę uroczo.

Bardzo efektownie wyglądają również potyczki, co w dużej mierze jest zasługą świetnie animowanych ataków specjalnych. Pomimo że na polu bitwy bardzo dużo się dzieje, interface jest czytelny, a sztuczna inteligencja przeciwników stoi na wysokim poziomie. Podczas przechodzenia gry nie napotkałem też najmniejszego błędu, który miałby wpływ na rozgrywkę. Tytuł jest naprawdę bardzo dopracowany pod względem technicznym, co jak wiemy, nie zawsze jest współcześnie normą.

Oprawa dźwiękowa również przypadła mi do gustu. Odświeżony soundtrack może poszczycić się wieloma świetnymi i wpadającymi w ucho kawałkami. Jednocześnie utrzymany jest w duchu klasycznych JRPG-ów, co uważam za wielki plus. Cieszę się również, że twórcy zdecydowali się na nagranie dubbingu, który w oryginalnej, japońskiej wersji wypada znakomicie. Jedynym minusem i niezrozumiałym dla mnie faktem jest to, że podczas niektórych dłuższych i mówionych konwersacji, część bohaterów pozostaje niema i wypowiada się jedynie za pomocą napisów, co wygląda nienaturalnie. Czyżby chciano zaoszczędzić na gażach dla aktorów?

Fani JRPG powinni wyciągać portfele

Przyznaję, że nie miałem wcześniej okazji zagrać w serię Trails. Kiedy jednak w moje ręce trafiło Trails in the Sky 1st Chapter spodziewałam się przeciętnego bądź w najlepszym razie solidnego, ale niewybitnego tytułu. Zostałem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony, a gra z każdą godziną wciągała mnie coraz bardziej, uświadamiając jak bardzo brakowało mi klasycznych JRPG-ów. To była naprawdę piękna i pełna nostalgii przygoda.

Trails in the Sky 1st Chapter to wspaniała gra i obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów gatunku. Produkcja ma wszystkie cechy modelowego JRPG-a i nie stara się zafascynować gracza fajerwerkami graficznymi, ale doskonałą fabułą, grywalnością i wyjątkowym klimatem. To kolejny tytuł, który udowadnia współczesnym deweloperom, że w wyścigu ku innowacyjności, czasem lepiej się zatrzymać i obejrzeć za siebie. Mam wielką nadzieję, że Nihon Falcom da nam radość obcowania również z kolejnymi częściami serii, które do tej pory zarezerwowane były dla japońskich graczy.

Dziękujemy firmie GungHo Online Entertainment America za udostępnienie gry do recenzji.

Podsumowanie

Gra
  • Dopracowana i rozbudowana fabuła
  • Znakomity system walki
  • Świetnie napisani bohaterowie
  • Ciekawe questy
  • System ulepszania postaci
  • Klimat klasycznego JRPG w nowym wydaniu
Nie gra
  • Lochy i ścieżki nie zapadają w pamięć
  • Niedociągnięcia w dubbingu
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4.5/5
"Jedna z najlepszych"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Twórcy gry wysyłali nam piękne zaproszenie do poznania niedocenionej serii Trails. Pod żadnym pozorem nie można go odrzucić!

Platformy:
Czas czytania: 12 minut, 21 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: