Aby zrozumieć, czym jest Podróż, trzeba przybliżyć choć trochę sylwetkę thatgamecompany. Twórcy Ci od samego początku przygotowują gry nietypowe. Tytuły, które w swojej istocie są czymś nietuzinkowym. Z tymi ludźmi mamy do czynienia praktycznie od samego początku istnienia PS3. Oni sami, już podczas premiery Flower, ich poprzedniego tytułu na tę konsolę, mówili, że chodzi przede wszystkim o „zen grania”. Tworząc grę o płatku kwiatu niesionym przez wiatr, w pewien sposób udało im się to pokazać. Przy Journey posunęli się jeszcze dalej w twórczości, która porusza nasze wewnętrzne zen.
Na palcach jednej ręki (no maks dwóch) potrafię wyliczyć tytuły, które tak mocno jak ten poruszyły mnie podczas grania i pozwoliły moim zmysłom napawać się pięknem. Mimo, że żadna z tych gier nie potrafiła zrobić tego właśnie tak jak Podróż, to bynajmniej za to tak wielu je pokochało. Mieć możliwość zanurzyć się w nostalgicznym i tajemniczym świecie, wyruszenia na tak wspaniałą w swojej istocie wyprawę, i nie skorzystanie z niej, to grzech.
Wyobraźcie sobie teraz przepiękne krajobrazy, które można przedstawić na pustynnym pustkowiu. Dziwne, co nie? Chociaż już Uncharted 3 przekonało nas, że pustynia może wyglądać naprawdę nieźle, to dopiero tutaj tak naprawdę widać, jak świetnie się to wszystko prezentuje. Gwarantuję Wam, że jak zobaczycie piasek podczas ruchu postaci, a w szczególności, jak pięknie odbija on światło, to „padniecie” z wrażenia. Aspekt wizualny Podróży to coś po prostu genialnego w swojej prostocie. Cała reszta tutaj to jedynie my i ewentualny kompan podróży, plus parę „stworów”, które napotykamy po drodze. To tworzy swoisty klimat samotności, takiego uczucia podróży przez całkiem dla nas obcy świat, który pomimo pozorów żyje swoim całkiem odmiennym życiem.
Całość jest dopełniana przez idealnie dopasowaną do tego wszystkiego muzykę. Nie wiem właśnie, czy nawet samo mówienie o dopełnianiu jest tutaj odpowiednie. Raczej można powiedzieć, że dźwięk w grze to część esencji Podróży. Uzupełnia ona wydarzenia na ekranie i wprowadza widza w odpowiedni do danego momentu klimat. Daję Wam słowo, że im dalej zajdziecie, tym bardziej będzie ona na Was oddziaływać. Do tej pory, gdy słyszę pewne motywy dostaję gęsiej skórki. Nic dodać, nic ująć, jest po prostu bosko.
W Podróży nie ma tak wiele grania jak mogło by się zdawać. Napisy końcowe pojawiają się zaledwie po dwóch godzinach. Mimo to jest to coś, co dostarcza masę doznań i w pewnym sensie rozrywki, ale nie jest to to samo, do czego jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień w przeróżnych grach masowej produkcji – o kolejnym bohaterze, który z karabinem w ręce morduje armię przeciwników. Tutaj ruszamy w podróż, która posiada w sobie to coś, za co kochamy dobrą sztukę. Niech to będzie kino, muzyka, czy jakakolwiek inna forma sztuki. W każdej z tych form istnieją twory takie jak Podróż, które są ogólnie uznane za swoją umiejętność „manipulowania” uczuciami odbiorcy. O wyjątkowości tej gry świadczy fakt, że sami fani poprzednich tytułów nie mieli najmniejszej wątpliwości, że wybierając się na kolejną wyprawę razem z thatgamecompany dostaną podobne doznania, jak poprzednio, o ile nie lepsze.
Podróż składa się z trzech głównych aspektów, które świadczą o jej doskonałości. Jest to kolejno: wspomniana już grafika i muzyka oraz miód. Każdej, z tych trzech rzeczy, jest tutaj pod dostatkiem. Aż dziw bierze, że od takiej gry, tworzonej pod cyfrową dystrybucję, za ledwo ponad 40 zł. wpakowano aż tyle miodu! Czy oglądaliście kiedyś jakieś filmy ze studia Pixar? Na pewno, bo nie wierzę, aby żadne z Was nie widziało Toy Story, lub z nowszych choćby Wall-e. Grając w Podróż, gdy bezimienną postacią w czerwonej płachcie podróżowałem przez pustynne pustkowia starając się dostać na szczyt oddalonej w tle góry, gdy razem z kompanem podróży, którego nawet nie znałem próbowałem pokonać kolejne przeciwności losu, doznawałem uczucia podobnego jak przy oglądaniu Wall-e. Tytuł ten posiada w sobie to, co niejedna gra z wyższej półki za grube dwieście złocisza powinna mieć w standardzie, a co się praktycznie nie zdarza. Jest to doznanie, jakie mogę jedynie porównać do oglądania filmów Disneya, bądź Hayao Miyazakiego. Jest to właśnie to Zen, które umyka zdroworozsądkowemu sposobowi opisu.
Tak jak powiedziałem na samym początku, trudno jest opisywać coś tak subtelnego jak Podróż. Gra ta umyka trochę normalnym sposobom recenzowania. Gdybym chciał napisać ten tekst tak, jak powinno się pisać recenzję, to byłoby to jak encyklopedyczne opisywanie zasad gry w piłkę: „gra ma na celu umieszczenie kulistego przedmiotu w obrębie strefy przeciwnika ograniczonej trzema słupami z żelaza i siatki…”. Nie tędy droga, bo Podróż to nie jest gra typowa. Choćby dlatego postanowiłem, że nie wystawię jej oceny, tak jak to u nas zwykle bywa. Chcę byście sami ocenili, czy po przeczytaniu tego tekstu warto w nią zagrać. Wywołała ona we mnie pewne odczucie nostalgii, które towarzyszyło mi praktycznie gdzieś od połowy (zbyt wolno łapię klimat?), aż do samego końca i napisów, a zostawiła po sobie miłe odczucie i wspomnienie przeżycia czegoś wyjątkowego. Do zobaczenia na pustyni.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: