Publicystyka

Graliśmy przedpremierowo w Slap Fighter VR. Sprawdź nasze wrażenia!

Z liścia mu!

Rynek gier VR zalewany jest przez wszelakiej maści gry zręcznościowe, muzyczne, czy bijatyki. Ciekawą nowością w sklepie gogli Meta Quest, jest zbliżająca się premiera gry o nazwie Slap Fighter VR, studia Curious Games w której... sprzedajemy plaskacze! Jako pasjonat sportów walki, moja ciekawość została rozpalona przez ten tytuł i zgłosiłem chęć do sprawdzenia wersji wczesnego dostępu gry. Świadomy ryzyka wiążącego się z wersją "preview", wcieliłem się w rolę Johna, by obdarować swoich przeciwników otrzeźwiającym liściem na twarz. Sam też niejednego dostałem, ale nie tylko od przeciwnika, a także od samej gry.

Gadka szmatka

Granie na goglach VR może wiązać się z pewnymi drobnymi niedogodnościami, takimi jak ból głowy, zmęczenie oczu czy ogólne uczucie wyczerpania. Dlatego swoją grę zawsze dzielę na maksymalnie 40-minutowe sesje. Niestety już na początku natrafiłem na pierwszy minus produkcji, gra jest przegadana. Przez pierwsze 40 minut nie udało mi się nawet ukończyć samouczka, a ilość konwersacji była wręcz przytłaczająca. Oczywiście można je pomijać, ale jak inaczej dowiedzieć się czegoś więcej o samym tytule?

Ps. Gra nie posiada języka polskiego.

Liście nie słowa!

Nie ma się co oszukiwać, to nie jest gra, w której fabuła odgrywa pierwszorzędną rolę. Ba! Nawet drugorzędneą lub trzeciorzędną to zbyt wiele powiedziane. Nasz bohater, wybudzając się ze śpiączki, musi stawić czoła syndykatowi, który przejął władzę w mieście. Pomagać będzie nam stary Mistrz, który prowadzi nas przez grę i tłumaczy jej mechanikę. Gra siłuje się na młodzieżowy humor, który często kwitowałem wzruszeniem ramion.

Sama rozgrywka jest dynamiczna i można się przy niej nieźle napocić. Naszym głównym zadaniem jest pokonanie przeciwników, najlepiej z liścia, choć można również użyć pięści. Do dyspozycji gracza oddano także bloki oraz uniki, które pomogą nam znieść grad ciosów serwowany przez przeciwnika. Mechanika walki jest w porządku, a samouczek dobrze tłumaczy, jak należy korzystać z dostępnych mocy i jak wykorzystać Combo., choć jest głównie przegadany.

W celu urozmaicenia rozgrywki, twórcy oddają nam do dyspozycji moc 5 żywiołów: ognia, wody, trucizny, piorunów i wiatru. Żywioły są elementem fabuły, więc nie chciałbym zdradzić zbyt wiele szczegółów, a naszym celem jest je odzyskać. Każdy żywioł oferuje inny atak i ma inne zastosowanie. Samo combo, to takie trochę QTE, gdzie musimy odpowiednio trafiać w przeciwnika, by zadać mu potężne obrażenia. Ogólnie dobrze się to sprawdza, ale rzucanie fireballem nijak mi nie wychodziło....

Siły żywiołów

Najważniejszą mechaniką w grze jest natomiast system kontrowania tychże żywiołów, w stylu kamień, papier, nożyce. Niestety, choć może wydawać się prosty, dla mnie był jakąś czarną magią i za nic w świecie nie mogłem go dobrze opanować, albo był to błąd gry, których jest w tej wersji mnóstwo... Możemy rzucać "fireballami" z różnych żywiołów w przeciwnika, w celu ogłuszenia go. Są też umiejętności specjalne, zadające potężne obrażenia, które dobrze się prezentują.

Do dyspozycji oddano nam także pasywne moce, w celu zwiększenia obrażeń. Walcząc z bossami trzeba mieć na uwadze, z jakiego żywiołu korzystają i na co są podatni, bo inaczej szybko możemy spotkać się z porażką. To ciekawa mechanika, która pozwala dodać tytułowi nieco głębi, a i zmusza gracza do kombinowania, skutecznie angażując go w niby tak proste trzaskanie plaskaczy.

Komiksowy sznyt

Gra utrzymuje spójną stylistykę inspirowaną komiksami i wygląda to naprawdę dobrze. Problemów graficznych nie uświadczyłem, pod tym względem nie mam się do czego doczepić. Dbałość o detale została zachowana, postacie prezentują się klimatycznie, czasem jednak podczas rozmów przenikają przez pasek konwersacji, co potrafi z tej immersji gracza lekko wybić. Na Meta Quest 3 tytuł prezentuje się w porządku, choć nie wybija się na tle innych gier tego typu.

Błedy, błędy, błędy...

Choć sama produkcja nie jest jakimś majstersztykiem to gra się w nią całkiem przyjemnie, ale nawet w wersji preview ilość błędów jest przytłaczająca... Zacinanie się oraz spowolnienie animacji jest na porządku dziennym, co wywołuje znaczny dyskomfort, ale gubienie dźwięku, teleportacja w ścianę, samoistne pomijanie rozmów, działanie w zwolnionym tempie, wywalanie z gry i problemy z natężeniem dźwięków, to już za dużo. Co powiecie na sytuację, w której przeciwnik zablokował się za areną walki? Witamy w Slap Fighter... Zastanawia mnie fakt, czy twórcy sprawdzili wcześniej, co oddają do naszej dyspozycji, bo po 2 godzinach gry, miałem zwyczajnie jej dosyć.

Czas na poprawę

Slap Fighter ma określoną datę premiery na "wiosnę", ale aktualny stan tej produkcji woła o pomstę do nieba. Gra cierpi na poważne problemy z wydajnością oraz błędy związane z gamepleyem, co znacznie utrudnia rozgrywkę, a czasem nawet ją uniemożliwiają. Gra ma jednak potencjał, a twórcy — szansę by techniczne sprawy poprawić, a wtedy Slap Fighter VR będzie znacznie przyjemniejszyi może znaleźć grono swoich fanów.

Tym bardziej, że grałem w wersję prasową, a te zawsze obfitują w dużą ilość błędów, choć tutaj było ich zbyt wiele nawet jak na takową. Osobiście tytuł mnie zainteresował i chętnie sprawdziłbym pełną wersję, jednak tylko w przypadku gdy błędy, które wymieniłem, zostałyby wyeliminowane.

PS. Błagam! Wywalcie połowę dialogów, bo gra jest bez sensu przegadana.

Dziękujemy firmie Curious Games za udostępnienie wersji preview.

Platformy:
Czas czytania: 5 minut, 56 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: