Felieton

Komentarz: Zatrudnienie nowej osoby nie wywraca produkcji gry

W ostatnich dniach serwisy szalały w newsach o tym kto kogo zatrudnił i jak bardzo wywraca to prace nad daną grą. Tylko, że nic z tych informacji nie miało sensu...

Dziś, zamiast pisać newsa, chciałbym skomentować te które w ostatnich dniach widziałem na kilku różnych serwisach. Nagłówki brzmiały:

Premiera Cyberpunk 2077 nadciąga. CD Projekt RED szuka ważnego specjalisty (menadżera do spraw wydań)

czy

Ghost of Tsushima nie zadebiutuje w najbliższym czasie? Twórcy poszukują scenarzysty

Szczerze powiedziawszy, z jednej strony chce mi się śmiać, z drugiej otwiera się w kieszeni nóż. Serwisy, które na co dzień piszą o grach, chyba powinny wiedzieć jak wygląda proces ich produkcji. Te duże gry (AAA) już dawno są tak wielkim procesem twórczym, że aż ciężkim do ogarnięcia - praca 200-300 osób przez 3 lata to niemal norma, a przy takim Red Dead Redemption 2 włącznie z aktorami i sprzątaczkami pracowało niemal 3000 osób...

Czy zatem zatrudnienie 1 nowej osoby do 300 osobowego zespołu, do gry która powstaje już 3-4 lata może oznaczać opóźnienie lub podanie premiery? ABSOLUTNIE NIE. Ciężko powiedzieć nawet, że ogłoszenia dotyczą najbliższych projektów. W przypadku CDP może to być osoba odpowiedzialna za współpracę przy premierach kolejnych dodatków do Gwinta, czy nowej, niezapowiedzianej gry RPG. No i raczej takich osób w firmie mogą być 2-3. No i nikt nie podejmuje ważnych decyzji pierwszego dnia pracy. Wdrażanie może trwać kilka miesięcy.
W przypadku Ghost of Tsushima w ogłoszeniu pada sformułowanie "umie pracować w napiętych terminach" - ale znów - ani ta gra nie ma jednego tylko scenarzysty, ani tym bardziej nowa osoba która przecież z fabułą musi się dobrze zapoznać zanim coś zmieni, nie przyjdzie i pierwszego dnia nie zmieni połowy gry... Strzelam, że chodzi albo o DLC, albo o kolejny już projekt.

Tak więc... absolutnie nie emocjonowałbym się zmianami na jednym ze stanowisk w danej firmie. Nawet, jeśli to prezes, bo i tak w większości firm bardziej decyzyjny potrafi być czasem inwestor rzucający dolarami i właśnie przez niedogadywanie się z nim prezes może chcieć odejść, a cały wózek 200-300 osób i tak pojedzie dalej, jeśli już do jakiegoś etapu dotarł - każdy dział ma bowiem swoich "kierowników" i każdy z nich potrafi rozdzielić pracę i bez prezesa. W ogóle przy tworzeniu gier to akurat prezesi często nie uczestniczą wcale, poza sprawdzaniem słupków i terminów.

Wrzućmy na luz i może nie warto szukać taniej sensacji tam gdzie jej nie ma ?

Czas czytania: 3 minut, 8 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: