Zwariowany świat gracza
Graczem może być każdy, jedynym warunkiem jest obcowanie z grami raz na jakiś czas. Jak wiadomo na wielu obecnie systemach można gry odpalić, więc nasza grupa się rozrasta, ale jednak niewielką liczbę osób można nazwać graczami z krwi i kości, jednostkami, dla których świat branży elektronicznej jest swego rodzaju kreacją noszoną na co dzień.
Jest nieodłączną częścią nas, co na wielu płaszczyznach okazujemy. Ten właśnie artykuł skupiać się będzie na postaci prawdziwego gracza i jego egzystencji, życiu w głównej mierze kształtowanym właśnie przez gry. Mamy bowiem swoje mniejsze oraz większe dziwactwa, przyzwyczajenia, te zaś mogą niektórym wydać się zabawne, a czasami nawet fanatyczne, ale tacy już jesteśmy, a dokładnie jacy? O tym przekonacie się czytając dalszą część tekstu.
Dni święte
O tym jak bardzo ważnymi imprezami dla graczy są targi pokroju E3 nie trzeba chyba nikogo przekonywać. W tym przypadku nawet osoby wierzące nie odczuwają tak dużej ekscytacji przy okazji świąt takich jak Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, zresztą i tak omawiane dni raczej traktujemy jako dodatkowe godzinki, które gospodarujemy na potrzeby gier. Niemniej meritum sprawy jest nasze wyczekiwanie targów oraz ich przeżywanie. Takie E3 bez problemu można nazwać Wielkanocą w świecie gier. Nawet księża mogą być zazdrośni patrząc jak bardzo oczarowani przeżywamy te dni. Godzinami przesiadujemy przed swoimi komputerami śledząc wszystkie konferencje, oglądając każdy materiał wideo i czytają co do jednego newsa, a na samo zakończenie tłumnie gromadzimy się na forach by dalej omawiane „święto” celebrować. Konferencje o 3 nad ranem nie stanowią żadnego problemu, a jeszcze jak wziąć pod uwagę, że tego samego dnia człowiek jest już po kilku takich, wtedy nachodzi mnie myśl, że gdybyśmy tyle samo czasu spędzili w kościele w dajmy takie Boże Narodzenie, to chyba byśmy z tego kościoła prawie wcale nie wychodzi. Sami więc widzicie jakiegoż kalibru jest to absurd. Niemniej co rok nakręcamy się na nowo, już na kilka miesięcy przed czujemy atmosferę zbliżających się targów, gdzie oczywiście prym wiedzie E3, ale później mamy „Zaduszki” w postaci GamesCom, a następnie „Boże Narodzenie” nazywane bardziej oficjalnie TGS. Nie ma co ukrywać, my gracze żyjemy tymi imprezami i według nich ustawiamy swój doroczny kalendarz, tak jak niegdyś w średniowieczu robił to prosty chłop ze świętami chrześcijańskimi.
Wiedz kim jestem
Przestaliśmy się wstydzić swojego umiłowania do gier i coraz częściej je eksponujemy. Ubieramy na siebie stosowne koszulki, spodnie, buty, w telefonie mamy całe soundtracki z takich serii jak Metal Gear Solid, czy God of War, a jako dzwonek przygrywa nam melodyjka z Super Mario Bros. Niemal obowiązkowo na stronach internetowych i forach nasz nick przywołuje postacie z gier. W plecaku lub torbie zawsze mamy czasopisma o grach, które bez żadnego skrępowania czytamy gdzie tylko możemy. Chyba, że akurat gramy na swojej przenośnej konsolce, albo telefonie. A właśnie co do urządzeń służących nam do grania, tego będzie dotyczył kolejny akapit.
Kolekcjoner z zamiłowania
Jak już napisałem bez skrępowania ukazujemy całemu światu, że jesteśmy graczami, a ten wizerunek jeszcze bardziej pogłębia nasz pokój gracza. Z wielką radością kupujemy coraz nowsze maszynki, nie zapominając przy tym o zbieraniu konsol retro, dodatkowo gromadzimy kolekcje gier i dumnie je eksponujemy zaraz obok swojego telewizora. Lubimy budować sobie ołtarzyk, którego pielęgnowanie sprawia nam niemałą radość. Każdy zakupiony nowy produkt musimy długie godziny wymacać, napatrzeć się na niego, aby w końcu móc odłożyć go na półeczkę, gdzie i tak będzie on doskonale widoczny wszystkim nas odwiedzającym gościom. A jeśli wpadnie do nas inny gracz i jeśli ma większą kolekcję niż my, na pewno nie odpuści sobie przyjemności aby nam wypunktować ten fakt prosto w twarz. Ale nie zawsze jesteśmy zazdrośni o posiadany dobytek przez innych graczy, nieraz widząc ogromne kolekcje znajomych aż podniecamy się niezdrowo, czemu towarzyszy cofnięcie się w rozwoju do lat siedem i patrzenie na te wszystkie cuda jak na istną wystawę słodyczy. I który by tu smakołyk pierwszy ugryźć?
Głowa pełna gier
Idę pokosić trawnik – myślę o grach, kładę się spać - myślę o grach, jadę autobusem – myślę o grach, innymi słowy uwielbiamy o grach sporo myśleć. Przy wykonywaniu pracy nieraz umilamy sobie czas myśląc o najnowszych tytułach, albo co częstsze o własnych wyimaginowanych pozycjach. Wyobrażamy sobie scenę pełną ludzi i nas dumnie wchodzących przed publiczność, po chwili omawiamy swoją wysokobudżetową produkcję, która ukaże się tylko na nasz ukochany system, przedstawiamy przy tym koszący gameplay, a następnie obserwujemy zachwyt wszystkich zgromadzonych. Pławimy się naszym geniuszem, oczami wyobraźni widzimy maksymalne oceny w prestiżowych magazynach, bo jak by inaczej? W końcu nasza gra ma najlepsze patenty i jest najbardziej grywalna, jej przejście zajmuje wiele godzin, a przy tym grafika kosi absolutnie wszystko na rynku. I niech mi teraz któryś powie, że nigdy takich marzeń nie miał, a prawdziwym graczem nazywać się nie może. Nie twierdzę jednak, że niemal cały czas w głowie mamy gry, jest ich ich tam dość dużo, może nawet za dużo.
Głód informacji
Każdego dnia przeczesujemy siec, szukamy nowych informacji, ciekawych newsów, artykułów gier dotyczących. Wręcz tym się karmimy, takie nasze jadło. Mamy kilka swoich ulubionych stron internetowych, wszystkie wychodzące magazyny piszące o grach kupujemy, nawet czasami łykamy dodatki do gazet codziennych, byle by było coś o naszym hobby. A co do gazet – często kupujemy je nie zwracając uwagi na fakt, że wszystkie informacje w nich zawarte już od dawna znamy z sieci. Pewnie nie jeden z Was naciął się na tym, że nerwowo co kilka minutek odświeża stronę w nadziei, że zaraz zostanie na niej umieszczony jakiś koszący news. Niemal cały czas mamy otwarte po kilkanaście stron i średnio co dwie minutki klikamy „odśwież”. W tym aspekcie jesteśmy głodomorami ciągle wyczekującymi swojego dania. A właśnie, wyczekiwanie...
Wieczne czekanie
My gracze stale na coś czekamy, czekanie jest nieodłączną częścią naszego życia. Czekamy na zapowiedzi gier, konsol, zaś jak te zaprezentują, wtedy wyczekujemy jakiś materiałów, wycinków, informacji. Praktycznie non stop wyczekujemy jakiś gier, a gdy już te wyjdą, obieramy kolejne obiekty swojego wyczekiwania. Nieraz nawet zdarza się, że z łezką w oku wspominamy czasy gdy się niegdyś wyczekiwało dany tytuł i wtedy przy piwku z kumplem rzucamy mimochodem coś w stylu - „Ty, a pamiętasz jak się czekało na Metal Gear Solid 4? Już na dwa miesiące przed premierą grę zamówiłem”. Oczywiście wyczekujemy z zapartym tchem wcześniej już wspomnianych targów. I tak w zasadzie w ciągłym oczekiwaniu nasze życie płynie. Można się z tego śmiać, ale dzięki temu gracze wyrabiają sobie anielską cierpliwość, bowiem kto inny potrafiłby latami na coś czekać? A my umiemy i nie mamy z tym jakiś szczególnych problemów, choć i zdarzają się te mniej cierpliwe jednostki, co przed zakupem gry zdążą przejść ją na youtube.
Głupawka gracza
Gracze mają bzika na punkcie wychwytywania konsol i gier w filmach, teledyskach, gazetach i w czym tam jeszcze one się znajdą. Wtedy cieszymy się jak głupi do sera i kwitujemy na ogół takie znalezisko stosownym komentarzem - „Ej patrz na N64 grają, chyba nieco stary ten film musi być”. Kiedyś nawet kumpel podesłał mi pornosa gdzie koleś pykał panienkę, a na stole obok było PLAYSTATION 3. Obaj mieliśmy większą podnietę omawianym systemem niż dwójką kopulujących bohaterów (choć blondynka była fajniutka). Wychodzę nawet z założenia, że zakodowaną mamy w sobie spostrzegawczość na tego typu sprawy i niemal zawsze wyłapiemy obiekt swoich westchnień, w tym przypadku gry i konsole. Jednak absolutnym szczytem w tej dziedzinie jest rozpoznawanie sylwetek postaci z gier w napotykanych w naszym życiu ludziach. Do dziś się ze mnie kumpel śmieje jak raz w kościele wyleciałem z tekstem - „Ten ksiądz wygląda jak Solid Snake”.
Wszystkie wyżej wypisane ciekawostki i absurdy swoje podłoże mają w tym, że gry i konsole bardzo kochamy. Ze wszystkich sił staramy się pielęgnować nasze hobby. Gry są naszym życiem, a czasami nasze życie staje się grą. Uwielbiamy przesiadywać przed telewizorem z padem w dłoni, lecz przestajemy się ograniczać tylko do tej czynności, z czasem rozbudowujemy swoje zainteresowania, co przekłada się na tworzenie naszego wizerunku jako gracza, takiego prawdziwego gracza z krwi i kości.
Komentarze
No to jestem graczem :) choć jeżeli chodzi o ołtarzyk to faktycznie sprzęt jest ale gry zazwyczaj sprzedaje
choć mam kilka pozycji których nie opuszczę :) ale leżą w szafie a nie na wierzchu. Choć jak przypomnę sobie dzieciństwo to miałem wszystko na widoku :)
odpowiedzDodaj nowy komentarz: