Wczoraj zasiadłem sobie wieczorem do konsoli z myślą "przed wyjazdem na święta skończę sobie oba chaptery z DLC w Castlevanii". Dodatki całkiem fajne, choć drugi to już prawie sama walka z największym skurwolem z jakim przyszło mi ostatnio walczyć. Po ubiciu go przychodzi mi do głowy jedno - JA pier**le. Walka z tym bosem zajęła mi chyba ze 2 godziny na poziomie normal. Głównie to chyba dlatego, że poszedłem na niego bez napełnionych pasków many i po dość długiej przerwie od tego typu gierek. Za to po 2 w nocy jak ubiłem skurwiela to czułem, że skill w napieprzaniu Gabrielem wzrósł mi chyba o 10 leveli. Nauczyłem się na tym kolesiu w końcu używać takich trików jak jump cancel (których nigdy nie używałem
), czy choćby sprint żeby spieprzyć od jego chorych ataków. Ten moment i to podejście kiedy wkur**ony na maksa z rządzą mordu ubiłem go jak sukę prawie bezbłędnie unikając większości jego ataków dały mi taką satysfakcję, że od kopa zapomniałem o tych 2 poprzednich godzinach powtórek i upokorzeń jakie mi zaserwował
.
Nie wiem Ryo jak Ci się to udało, ale szacunek jeśli walczyłeś z nim na Paladynie, bo ja bym chyba wymiękł z nerwów. Teraz mnie nachodzi żeby wrócić do Bayonetty i powtórzyć gierke po takim treningu jaki mi Castlevania zaserwowała
. Ogólnie to dodatki fajne i zakończenie ich też całkiem niezłe. Sposób w jaki Gabriel pokonuje The Fallen One dodaje tej postaci epickości
Fajnie było wrócić do tej gierki na te kilka godzin