Od grudnia do marca pracowalem w ContactPoincie, czyli w telemarketingu - dzwonilismy z Ery i Cyfry+ do ich klientow, namawialem ich na rozne, zazwyczaj nieoplacalne, promocje. Duzo gadania, zarobki na papierze zalosne, w rzeczywistosci tez (4,5zl/h, potem 5,5zl/h, za 136h (chyba) w styczniu dostalem 717zl wyplaty
), poza tym musialem 25h w tygodniu odpracowywac, wiec ledwo sie wyrabialem z taka iloscia godzin, biorac pod uwage, ze mam zajecia caly dzien przez wtorek, srode i czwartek. Atmosfera byla mila, ludzie spoko, tylko jakis taki niezdrowy wyscig szczurow byl, kazdy chcial miec jak najlepsze wyniki (skutecznosc) wzgledem innych... Musialem to pojebac, bo czasowo bym nie wyrabial, poza tym ile mozna gadac w kolko to samo?
Zadna rozwojowa robota, szczegolnie jak sie powtarza to samo okolo 60 razy w ciagu dnia, uzera sie z roznymi dziwakami czy nawalonymi osobami po drugiej stronie sluchawki. Milo bylo, ale dobrze, ze juz to skonczylem
Teraz za namowa i pomoce 2 kolegow pracuje w 2 marketach budowlanych na dziale farb i lakierow (Leroy Merlin i Praktiker), musze tam dbac o prezencje pewnych produktow na polkach, czyli patrzec, zeby byly ladnie poustawiane, nie bylo dziur w wystawie, wszystko bylo poukladane wedlug etykietek z cenami i takie tam. Placa chyba 8 czy wiecej zl/h, poki co bylem tam dzis pierwszy dzien, wiec za wiele sie nie moge wypowiadac, ale przynajmniej zawsze to jakas odmiana od telemarketingu