Nie wiem, co doradzić, ale metodą eliminacji odradzam wszelakie hp. Mam model 5520.
![](http://www.chiefhomeofficer.com/wp-content/uploads/2012/08/HP-5520.jpg)
Myślałem, że na tuszach rozbitych na poszczególne barwy wyjdzie taniej (w końcu jeden kolor to jakieś 35 zł, a nie pełna stówa za oryginał), więcej, lepiej. Guess what? Gówno prawda.
1. Niska wydajność.
2. Jeżeli braknie któregokolwiek koloru nic nie wydrukujesz. NAWET TEKSTU, który powinien korzystać tylko z czarnego pojemnika z tuszem. Z każdą wysuniętą kartką z jednym kolorem forumowej czcionki modlę się, aby nie brakło żółtego. Logiczne. Mocno.
3. Zabawa w zamienniki, napełnianie tuszem = zabawa w rosyjską ruletkę i wysokie prawdopodobieństwo zjebania chipa, pojemnika, głowicy drukującej, a sama drukarka w przypływie zrozumienia i życzliwości za niechybny gwałt na jej wnętrznościach, ukazuje na ekraniku animowaną grafikę środkowego palca powoli wsuwającego się w zakończenie jelita grubego.
A już największy ch
uj do dupy, to wyniesione z yt informacje o resetowaniu pojemnika krzyczącego o wymianę, gdzie wystarczy zrobić tak niezwykle prostą saperską czynność wyjęcia chipa, zamówienia nowego i włożenia go w miejsce poprzednika (bez tego m.in. nie wykonamy ponownego napełnienia cudownej sakwy na płyn bogów).
Dzięki temu m.in. nagle okazuje się, że stary pojemnik nie był pusty i magicznie można dalej wydrukować kilkadziesiąt stron. Za tę politykę, fakt, że te kur
wy wychodzą tak drogie w eksploatacji (1 gram Unobtainium z Avatara wychodzi taniej, niż 1 ml alchemicznej substancji tak łaskawie formującej litery na chamskim papierze za 10 zł o konsystencji nieco gęstszej, niż najbardziej upodlona srajtaśma dla statystycznie zamożnego polskiego emeryta) oraz prędkość skanowania i kopiowania równą formowaniu się skał z ciekłej magmy w okresie zanim na Ziemi pojawiło się życie, bardzo nie polecam, nawet przy ciekawych opcjach dodatkowych i wi-fi.
Dziękuję za uwagę.