Jak to mawia jeden mój prowadzący "Za moich czasów się to innaczej nazywało, ale nie powiem panu jak bo pójdę siedzieć za obrazę".
Wiesz, za czasów tego pana prowadzącego mańkutom to się pewnie wiązało też lewą rękę, by się nauczyli pisać prawą, bo tylko tak było poprawnie.
Sek w tym, że nie każdy dyslektyk, dysgrafik itp. to debil, jak się pewnie ogólnie przyjęło myśleć. Sam mam co najmniej dwóch znajomych, którzy są dyslektykami, a do których miano "debil", "nieuk", "leń" nie pasowałoby w ogóle.
Sprawa jest jeszcze taka, że po rodzaju popełnianych błędów można odczytać, czy ktoś ktoś cierpi na dysortografię, czy też zwyczajnie zaniedbuje swoje obycie z językiem. Czytając teraz nt. dysortografii w necie, jest ona opisana strasznie ogólnikowo, tym samym nie wiem, czy przypadkiem nie poszerzono zakresu błędów, które ten termin obejmuje. Miałem jednak pewnego razu rozmowę zdaje się z polonistą, chociaż nie pamiętam dokładnie, który tłumaczył na czym polega popełnianie błędów przez cierpiących na dysortografię.
Chodzi tu głównie o mylenie znaków, ó z u, ż z rz, ch z h, itp. bowiem u podłoża są pewne dysfunkcje poznawcze. Zalicza się do tego także przestawienie liter.
Z kolei jeżeli ktoś nie wie, kiedy pisać "nie" ze słowami razem czy osobno, źle stawia przycinki, w złym kontekście używa pojęć, czy tworzy jakieś chochliki językowe, to wówczas jest to raczej lenistwo i zaniedbanie, niżeli jakaś ułomność psychiczna.
Do tego dochodzi jeszcze ten absurd, że ludzie wręcz chwalą się dysleksją, by przed samym sobą i innymi usprawiedliwiać swoją niewiedzę a także wyeliminować konieczność zmiany obecnego stanu rzeczy. Myślą, że jak powiedzą iż cierpią na dysleksję, to nagle nie muszą się już starać poprawnie pisać. To bardzo wygodne.
Ja sam zostałem skierowany na badania z powodu bardzo dużej ilości błędów, które popełniałem. W istocie nie byłem w stanie zaliczyć żadnego dyktanda nawet na 3. W podsumowaniu badania napisano, że prawdopodobnie cierpię na dysleksję, jednak należy także wziąć pod uwagę mój długi pobyt za granicą i stąd należy odczekać i zobaczyć jaki będzie rozwój sytuacji.
Czas mijał, ja sobie powiedziałem, że będę pisał poprawnie i z miesiąca na miesiąc popełniałem co raz mniej błędów. Koniec końców nie wiem, czy cierpię na ten zespół, ale wiem, że dzięki odpowiedniemu samozaparciu można się nauczyć poprawnie pisać.
Wybrałem tę mniej wygodną drogę i nie żałuję
Chociaż wciąż miewam problemy z ładnym i składnym przelewaniem myśli na papier.