Tu się zgadzam, że karp nie je**e mułem, jeżeli kupuje się go od sprawdzonych hodowców, którzy nie trzymają 100 szt. na 1 m2 w brudnej wodzie.
Inna sprawa, że wielu jedzących tradycyjną kolację wigilijną karpia lubią, ale ciężko znaleźć kogoś, kto by nie zastanowił się na chwilę w momencie przyrządzania takiej rybki i nie złapał pewnego dystansu, chyba że robi takie rzeczy "z automatu". Znamienny przykład, to m.in. ucinanie w pierwszej kolejności głowy, aby, jak to mawiają niektórzy "tak na mnie nie patrzyła", albo odczekanie dłuższej chwili, żeby "kawałki mięsa nie drgały mi w misce". Dobrze chociaż, że "resztki" się nie marnują, bo karmi się nimi zmarznięte na zewnątrz zwierzęta. Jeden z moich znajomych rzucił jedzenie mięsa właśnie po takiej akcji. Trzymanie żywej ryby w wannie w domu, to już w ogóle hardkor. Jak to się mówi, niewiedza to błogosławieństwo.