Nie rozumiem czemu tak boli, że Polacy cieszą się z faktu zdobycia mistrzostwa świata, choćby przez ch**owe wpisy na fb. Teraz euforia, za chwilę zacznie cichnąć i można wrócić do codziennego narzekania. Czy to, że ten sport nie jest równie popularny i znaczący na arenie międzynarodowej, co "sport narodowy" należy jego nawet niedzielnych kibiców dyskredytować, umniejszać wynikowi i zwracać uwagę na słabe punkty całego turnieju? Lepiej być zaszufladkowanym janeczkiem, który choć raz na kilka, kilkanaście lat dostaje powód do świętowania i sporej dumy z barw narodowych, niż pretensjonalnym osobnikiem wyciągającym na siłę słabe punkty widowiska w imię "prawdziwego" kibicowania przepełnionego goryczą.