Wczoraj przeszedłem – gra krótka, ale powiedzmy, że już się przyzwyczaiłem w obecnej generacji do tego faktu. W międzyczasie pojawił się patch, po którym (wydaje się) strzelanie zrobiło się łatwiejsze.
Graficznie czuję się sponiewierany (wnętrza świątyni Yemenu, pustynia, statki – rozdziawiłem japę w paru miejscach konkretnie), głosy postaci (j. angielski) rewelacja.
Szkoda, że ta gra to deja vu U2 z innym otoczeniem, rekwizytami (na prawdę twórcy nie mogli pomieszać w głównej osi rozgrywki, żeby gra nie była taką widoczną kalką?) i jeszcze bardziej uwstecznionego gameplay’u. Gdyby nie fragmenty ze strzelaninami, często miałem wrażenie, że z powodzeniem można by sterować w tej grze za pomocą pilota od tv.
Jestem zachwycony faktem, że strzelania jest mniej a więcej prostych, choć ładnie podanych zagadek (szkoda, że dodatkowo wkurzają podpowiedzi Sully’ego, gdy zbyt długo chodzę po pomieszczeniu).
Walka wręcz wygląda fajnie, postaci świetnie się poruszają, używanie elementów otoczenia też jest przyjemne, ale urozmaicenie przeistacza się w pewnym momencie w straszne schematy – np. walki z Brute’ami wyglądają identycznie, różni się jedynie opakowanie.
Coś, czego nie odczuwałem tak mocno przy poprzednich częściach, to cut-scenki. Tutaj pojawiają się niemalże non stop, choć poprawnie wplecione i na silniku gry (postaci jednak są podciągnięte, a otoczenie wygląda gorzej), to przywodziły mi na myśl czasy początków formatu CD na pecetach i kwiatki typu „McDog McCree” – czyli interaktywne filmy. Wiążąca się z przerywnikami fabuła nie jest wybitna, ale elegancko popycha akcję do przodu i po prostu gracz chce poznać jej zakończenie (mnie to zajęło 2 dłuższe posiedzenia).
Liczyłem po trailerach na inne rozwiązanie fabuły, jakąś „wielką” tajemnicę głównego bohatera, a jedynym prawdziwym momentem przybliżającym jego historię jest początkowy rozdział i późniejsza rozmowa z głównym antagonistą. Podobał mi się patent z Ghost Raiderami w końcowych rozdziałach, jako nierzeczywistych „majaków” Nate’a, a nie wynaturzonych potworów z pierwszych dwóch części. Jak na razie nie wyobrażam sobie walki z nimi na Crushing, bo jedno pomieszczenie napsuło mi mocno krwi.
Niestety Talbot jest o wiele mniej charakterną postacią, niż przykładowo Flynn z U2, razi miejsami bylejakością.
Generalnie, pomijając epilog, U3 podobało mi się nie mniej, niż poprzednie części i warto zagrać, bo przeżycie jest niepowtarzalne - a grałem na małym ekranie, co to dopiero na 50" i podpiętym systemie audio. Mocno polecam, bo przede mną z wielkich gier na ps3 w przyszłości zostało chyba tylko TLG (nie wiem, na jakie platformy zmierza nowe GTA).
Lekko offtopując, osobiście chciałbym, aby nowy Tomb Raider pokazał pazury, wniósł nieco świeżości i zamieszał w gatunku "prawdziwych" przygodówek z grobowcami, eksploracją i historycznymi tajemnicami w tle
EOT.