Rzecz jasna to żadne trololo, bowiem pamiętam jak lata temu GTA 4 zmiażdżyło jakością szaty graficznej graczy i obeszło się bez tych kultowych na bieżącej generacji wartości.
Mnie nie zmiażdżyło. Z moich wrażeń z tamtych czasów, to zajebista animacja, super wybuchy i pierdoły typu dziury po kulach w karoserii, ale sam obraz to rozmazana paćka.
Bardziej chodzi o to, że
San Andreas, jak bardzo by nie było uwielbiane, było średniakiem graficznym. No dobrze, ogromne połaci terenu to spory plus, ale gra prezentowała fatalne tekstury, marną animacje, kiepskie efekty, obiekty wyskakiwały przed nosem, a tekstury dogrywały się długo jak podłoże w BF4. VC było znacznie młodszą pozycją, kolory jej służyły równie dobrze jak klimat maskujący niedoróbki.
I oto nadciąga GTA IV. Niemałe, ale przeskok na nowa generację był szalenie odczuwalny (wygląd pojazdów, architektura). Dodatkowo ta kosząca animacja. Cudo. No i fantastyczne wybuchy. Czasami rozmazanie sprzyja danej grze. Ja przykładowo lubiłem w
Demon's Souls na "film" grać, ponieważ kolory były jeszcze bardziej stonowane, a całość prezentowała się jakby za delikatną mgłą, co znacząco potęgowało klimat.
Ciekawy byłem jak GTA V sobie poradzi, i jak dla mnie, to technicznie najlepiej wyglądająca gra, a fakt, że pod koniec generacji można czemuś 10/10 w tym segmencie wystawić (podobnie było z TLoU), to ciekawa sytuacja.
Nie jestem przekonany, czy chce mi się raz jeszcze kilkadziesiąt godzin poświęcać by zaliczyć tę samą grę (i to po roku), ale kupię choćby z ciekawości jak ją R* upiększyło.