Rise of the Tumb Raider X360
Kolejna część poprzedniej części czyli non stop obijanie Lary na wszelkie możliwe sposoby, imadłowe kinowe doświadczenia i szkoła przetrwania dla typowych kurzoślepców. A właściwie kalka poprzedniej części. Zapewne każdy pamięta ten dramatyczny moment- rozmokłe drewno, samotna poobijana Lara na discowyspie i jedna zapałka oraż kłote z wilkami. Podmień deszcz na śnieg, samotną pobijaną Larę z discowyspy na samotną poobijaną Larę z disco syberii oraz kłotewilki na kłoteniedżwiedzia i jazda.
Eksploracja to typowe wyzwanie dla fanów trybu łatwy i jutupa, czyli czaderski tryb podświetlania wiekowych artefaktów i wszelakiego rodzaju rozmarzłego drewna oraz ziółek do kuracji kinowych obić czy też pokiereszowań z kłotewyzwań niedźwiedziowych.
Strzelanie kapiszonowe, ale ja się na strzelaniu nie znam chyba że z bolidów do smoka, może takie standardy obowiązują, w każdym razie dla mnie kapiszony.
Graficznie w sekcjach imadłowych nawet ładnie, trochę luzu i czar pryska, poprzednia część na PS3 wygląda znacznie lepiej, no ale to xbox, a z xboxa nawet Sajmon nie naleje. Przyrównując do takiego Uncharted 3 to można co najwyżej polewać ze śmiechu. Ta paleta barw
Szanującym się klapom odradzam poza domniemaną wersją plusową i łatwym dzbankiem rakowym.
Grafika 6/10
Tekstury 5-/10
Dźwięk 7/10 (Mała uwaga, amplituner 5.1, dźwięk na 30 czyli standardowo i wentylator x360 zagłuszał odgłosy otoczenia lol)
Gameplay 4/10