Pozwolę sobie skopiować moją (pseudo)reckę
MGR: Revengeance z forum neogo. A nuż kogoś zachęcę do zakupu
Dobra, giereczka rozwalona. Z ostatnim bossem nieźle dali czadu (bez spoilerów ofkors) - pomijając już, że to prawdopodobnie najlepsza, a już na pewno najefektowniejsza walka w historii gier wideo, to jeszcze trudna jak cholera. Skoro na hardzie przechodziłem go dobre 2 godziny (i przeszedłem cudem, na żyletce energii), to ciekawe ile zajmie mi na very hard
Podstawowa kwestia, czyli jak MGR ma się do DmC. Na pewno jedno i drugie ma swoje zalety i wady, ale jedno trzeba sobie powiedzieć jasno - przygody nowego Danteusza są skierowane do casuali szukających kolorowego, wesołego slasherka na ponure zimowe wieczory, natomiast Revengeance to już tytuł głównie dla slasherowych wyjadaczy. System walki jest bardziej zaawansowany, pzreciwnicy bardziej wymagający, a oceny do wyśrubowania o niebo trudniejsze. Na normalu zakładam, że poradzi sobie każdy, na hardzie schodki zaczynają się od połowy gry, jednak zdobycie platyny/calaka to już osiągnięcie tylko dla wybrańców (po hardzie dochodzi very hard, a jeszcze potem najwyższy stopień - Revengeance, żeby uzyskać jeden z trofeów trzeba go całego zaliczyć na najwyższe noty - powodzenia karwaszon). Ja jako mega fan slasherów jestem w niebie, bo mam grę do masterowania na najbliższe kilka tygodni (miesięcy?).
Niestety kilka rzeczy nie do końca zagrało. Przede wszystkim fabuła - tak debilna i japońska jak to tylko możliwe, a do tego strasznie przewidywalna i z idiotycznymi bohaterami (zarówno wsparcie Raidena jak i czarne charaktery wywołują w najlepszym wypadku uśmiech politowania). Sam Raiden może i wyczynia nieprawdopodobne, madafakerskie ewolucje na ekranie, ale wewnątrz to straszna emo-ciotka. Szkoda, że nie zostawiono oryginalnego voice-actingu, bo spasione amerykańce (i cała reszta towarzystwa) niespecjalnie się spisały, momentami uszy opadają od tych sztucznych dialogów. W zasadzie jedyne co mnie powstrzymywało do wyłączania filmików to absolutnie fenomenalne sceny walk. Czego tu nie ma - pojedynki na miecze, przerabianie na mielonkę wielkich robotów, niesamowite akrobacje i starcia w powietrzu (nie ma rzeczy której Raiden nie potrafiłby rozpieprzyć w drobny mak). No, ale sama historia jest strasznie banalna i nawet próba przemycenia jakichś głębszych myśli (czuć śmierdzącą do fapowania rękę Kojimy) niewiele pomaga. Druga irytująca rzecz to lokacje - szare, nudne, sterylne, bez polotu. Po kilku godzinach chce się rzygać od tych jałowych, metalowych wnętrz (trafiają się rodzynki, vide piękny japoński ogród, szkoda że to tylko chwile i zaraz znowu wracamy do ponurej rzeczywistości). Ogólnie grafika nie zachwyca, po Platinum Games można było spodziewać się więcej. Czas gry niestety też nie rzuca na kolana: około 6-8 godzin i oglądamy napisy końcowe. No, ale to akurat można do wybaczyć biorąc pod uwagę bonusy i wysokie replay-ability.
Cała reszta to już cholernie wysoki poziom, przy którym konkurencja (????) wysiada na całej linii. Jak już wcześniej napisałem - system walki jest naprawdę zaawansowany, a dokładne jego opanowanie to na pewno nie jest kwestia kilku godzin. Bossowie są debilni jako postacie, jednak już walki z nimi to totalna czołówka giereczek dla dzieci i jedne z najbardziej niesamowitych chwil jakich można doznać przed telewizorem. Na osobne wyróżenienie zasługuje soundtrack. No kurva, jeszcze nigdy nie grałem w slashera z tak idealnie dobraną muzyką - ostre elektroniczne oraz rockowe kawałki, w dodatku większość z załączającym się w kluczowych momentach wokalem (przykład - napieprzasz się z bossem, zostaje mu 1/4 energii, w tym momencie muzyka przyspiesza i wchodzi wokal) - jak dla mnie power niesamowity.
Jako wisienkę na torcie mamy tu całą masę nawiązań i smaczków dla fanów serii; w dialogach przewijają się odniesnienia do wydarzeń z Sons of Liberty i Guns of the Patriots, na ścianach wiszą plakaty z roznegliżowanymi Japonkami, a mi w jednej z lokacji udało się znaleźć... schowanego w kartonie wartownika
Na tą chwilę Metal Gear Rising to jak dla mnie najmocniejszy pretendent do miana GOTY 2013 i jednocześnie jeden z najlepszych slasherów tej generacji. Głęboki i dający w cholerę funu. Nowy Devil may Cry to też bardzo fajna i przyjemna gierka, ale dopiero w zestaweniu z Revengeance na wierzch wychodzi jej płytkość oraz ogrom niedoróbek (tak, musiałem znowu porównać). MGR też idealny nie jest, niemniej jako slasher sprawdza się znacznie lepiej i to w jego kierunku powinny być zwrócone oczy graczy szukających w grach wyzwania. Platinum Games nie zawiodło.
+ system walki
+ spektakularne filmiki
+ starcia z bossami
+ MUZYKA
+ bonusy, replay-value
+ smaczki dla fanów Metal Gira
- fabuła
- dosyć krótki czas gry
- słabiutkie lokacje
- voice acting
grafa: 7/10
muza: 10/10
grywalność: 9/10
9-/10
A teraz wyp*erdalać do sklepu po swoją kopię