Nie sądzę by poziom normal w jakimkolwiek stopniu wpływał na tą tzw. "wczuwę" przy przechodzeniu gry po raz pierwszy. Podchodząc do TLoU wiedzę o tytule miałem znikomą. Wiedziałem, że jest klimat post-apo, i że jest to gra od Naughty Dog. Mechanika była mi zupełnie obca choć spodziewałem się nawiązań do Uncharted (niesłusznie zresztą). Skupiłem się tylko na tym co mówią, jak gra działa i o co w niej chodzi. Być może dlatego właśnie uniknąłem nieporozumień w stylu:
"Tam było więcej ludzi odpornych, a Ellie była jedną z nich".
. Po normal'u wskoczyłem od razu na Survivor i nie zawiodłem się, bo były momenty cięższe, stealth to jedyne sensowne rozwiązanie jeśli gra na to pozwala, a jeśli nie to szuka się odpowiedniego sprzętu, safe point'a i jechane. Przeskok między Normal, a Survivor potrafi nadać grze niesamowitych rumieńców.
EDIT: Kto to widział by do DLC jakieś "wyczekiwane od miesięcy" zapowiedzi były...świat gaming'u zmierza tylko i wyłącznie do łaski wydawców, którzy wielkodusznie uspokoją zhypowaną gawiedź. Smutne to to. Troszkę weselszy fakt, że przygoda z TLoU jeszcze się nie skończyła.