Zatem, jakby ktoś się nie skusił:
Chociaż do premiery pozostały jeszcze dwa miesiące, już teraz wiem, że Test Drive Ferrari Legends, będzie dobrą, wartą zainteresowania grą. Teoretycznie nie jest to półka tuzów gatunku, jednak testowana przeze mnie produkcja nadrabia niesamowitym klimatem, który wywołuje nabyta licencja. Ściganie się autami, przypominającymi bolidy ze słynnego wyścigu w „Mafii”, kiedy mówi do nas inżynier, zaciągający włoskim akcentem, to coś, czego nie uświadczysz w Gran Turismo. Podobać się musi też uwaga, jaką poświęcono rozwojowi marki, o czym świadczy podzielenie kariery na trzy etapy, które dzielą historię włoskiego koncernu na trzy części. Przyznam szczerze, że do gry podchodziłem sceptycznie, jednak zostałem mile zaskoczony i jeśli lekkie, techniczne błędy zostaną poprawione, to nowy Test Drive, będzie zasługiwał na naprawdę dobrą ocenę.
No, ale dla dzieci bez prawa jazdy najważniejsze jest, że gada do nas inżynier zaciągający po włosku.
Btw. Nie widzę w teście wzmianki o liczbie klatek w jakiej ten tytuł śmiga. A to raczej istotna sprawa jeśli chodzi o gry typu sim.
Ale do tych tuzów nie zaliczasz chyba GT5 ze średnią 8.5/10
Toż to oba DiRT'y mają wyższą średnią.
Burnout Paradise,
GRiDi Shift (na IP, ale zawsze).
Jestem daleki od słownych przepychanek, ponieważ niczemu one nie służą. Wypada także zrozumieć, że inny gracz ma prawo do odmiennego zdania, ale znając BoBaN'a, to stwierdzi, że grając w GT5 czuje większą immersję, niż gdy zasiądzie za swoja Hondą na gaz, a cała reszta gier jest dla "dzieciaków nie znających się na prawdziwej jeździe"
Rzecz jasna nowy TD jeszcze się nie ukazał, jedyna osoba, która w niego grała (recenzent z GO) ocenił go bardzo dobrze, ale BoBaN doczepił się już do k/s i faktu, że to nie symulator (a i tak nie ma nim być, zatem niepotrzebne psioczenie).
Oczywiście jedyna słuszna i dopracowana gra wyścigowa jest symulatorem z prawdziwego zdarzenia. Kokpit, dachowanie, interakcja z betonową ścianą, uszkodzenia jako takie.
SIMulator. Nie ma to tamto.
Rzekłem.